Czym ostatnio nakarmiliście sieć? Zdjęciem na Instagramie? Rozmową na czacie? A może wysłaliście na firmową skrzynkę pocztową śmiesznego mema? Co jeszcze jest w menu… Ach, zapomniałem! Lokalizacja! Sam korzystam z trackera aktywności i wiem, że każdy mój dłuższy spacer ląduje w sieci. Na serwerze usługodawcy. Oczywiście, po wprowadzeniu RODO, mam dostęp do tych wszystkich danych. W każdej chwili, na moje najmniejsze skinienie. Ilu z Was skorzystało z tej możliwości?

Czy nie byłoby cudowanie mieć po prostu dostęp do danych, które ładujemy do sieci? Tak po ludzku, po wpisaniu loginu i hasła zobaczyć, z czego korzysta dana aplikacja lub usługa. Bez wysyłania maili, czy wypełniania formularzy. Bez tego całego proszenia się o dostęp do informacji na nasz temat, które zostały zebrane. Żadnego pobierania paczek — kilka kliknięć i widać wszystko wraz z możliwością prześledzenia połączeń pomiędzy poszczególnymi aplikacjami. Tam udostępniona jest lokalizacja, a w tej usłudze same zdjęcia. Internetowa utopia? Niekoniecznie.

Tim Berners-Lee, człowiek, który położył fundamenty pod Internet, również chciałby, abyśmy mieli nieograniczony dostęp do swoich danych.

Dlatego powołał do życia platformę Solid. Jest to realizacja większej inicjatywy, która ma doprowadzić do stworzenia rozproszonej sieci — Internetu, w którym to użytkownicy, w każdej chwili, mogą edytować, migrować lub usuwać udostępnione informacje. Solid pozwala na pełną kontrolę nad własnymi danymi. To końcowy użytkownik decyduje, czym dzieli się z poszczególnymi usługodawcami, co przesyła do zainstalowanych aplikacji. Koniec z zastanawianiem się, czy ktoś nie bierze więcej, niż opisał w regulaminie. Przyznam, że taka wizja sieci mocno do mnie przemawia.

Nie warto się oszukiwać, oddajemy w ręce wielkich korporacji mnóstwo informacji. Lokalizacje, zdjęcia, rozmowy, numery telefonów, listy kontaktów… mógłbym długo wymieniać.

Podejrzewam, że na serwerach Google’a znajduje się moje doskonałe cyfrowe odbicie. A czy za pomocą jednego kliknięcia mogę edytować zgromadzone tam dane? Jaką mam gwarancję, że usunięte zdjęcia lub wiadomości faktycznie znikają? Moim zdaniem w trakcie korzystania z usług Google’a, giganta internetowego, przez niektórych traktowanego jako wcielenie ogólnoświatowej sieci, powinniśmy kierować się zasadą ograniczonego zaufania.

Solid pozwala na założenie własnego konta i stworzenie cyfrowej tożsamości na tej platformie. Jeżeli ktoś nie chce skorzystać z gotowych rozwiązań, to może postawić własny serwer, na którym będą przechowywane dane. Na chwilę obecną nie ma żadnych aplikacji, które korzystałyby z tej platformy, jednak nie oznacza to, że jest ona skazana na spektakularną porażkę.

Myślę, że dla użytkowników Internetu to interesująca inicjatywa, która musi się jeszcze przebić do świadomości masowych odbiorców (nie jest to łatwe, ale wciąż możliwe).

Coraz częściej myślimy o informacjach wrzucanych do sieci, zastanawiamy się nad tym, co się z nimi dzieje, chcemy je kontrolować i mieć możliwość ich modyfikacji. Solid na to wszystko pozwala. Nie sądzę, aby zmiany miały charakter rewolucyjny. Big data to potężne pieniądze, korporacje tak łatwo nie wypuszczą nas ze swoich objęć, a my, przyzwyczajeni do wygody, również niechętnie będziemy migrowali do innych rozwiązań.

Wierzę, że Solid to ciekawy kierunek w ewolucji sieci. Być może jestem naiwny, ale sądzę, że inicjatywa ma szanse przyjąć się wśród użytkowników. Coraz więcej osób świadomie korzysta z Internetu i chce mieć nieograniczony dostęp do danych na swój temat. Nie tylko, aby je podejrzeć, ale także, aby je usunąć lub zmienić.