Winamp do dziś jest w sercach 30-latków i 40-latków, dlatego też spora grupa internautów czekała na jego – zapowiadane wcześniej – wskrzeszenie. Sprawdziłem najnowszą odsłonę odtwarzacza i naprawdę nie mogę znaleźć żadnych ciepłych słów, którymi mógłbym określić nowinkę.
Nie będę ukrywał wieku. W tym roku skończę 38 lat i choć czuję się na 20, zegar tyka, a ja mogę wspominać czasy, kiedy jako nastolatek korzystałem z komputera w zupełnie inny sposób niż dziś. Weźmy na tapet kwestię muzyki. Przechowywaliśmy ją wtedy w formie plików MP3, które odpowiednio skompresowane pozwalałby zmieścić na dysku twardym nawet kilkanaście tysięcy utworów. Zbiory posegregowane w albumy trzeba było jednak odpowiednio magazynować i organizować, co nie było łatwe. Z pomocą przychodziły odtwarzacze audio, które oferowały funkcję segregowania utworów i tworzenia playlist. Najlepszy w tej materii był oczywiście Winamp, który rozkochał w sobie miliony użytkowników. Co poszło nie tak?
Nowy Winamp – nie używaj go, jeśli nie chcesz zepsuć swoich wspomnień
Dobrze, wróćmy do czasów, kiedy byłem nastolatkiem. Podobnie, jak moi rówieśnicy, traktowałem swój komputer jako swoiste centrum multimedialne. Winamp stanowił jego serce. Do dziś zachodzę w głowę, po co właściwie trzymałem na dysku talerzowym taką liczbę plików z utworami. Większości i tak nigdy nie przesłuchałem. W pewnym momencie zarówno ja, jak i inni użytkownicy zaczęliśmy zdawać sobie z tego sprawę i częściowo przesiadaliśmy się na radia internetowe. Wzrosła też świadomość odnośnie tego, że pobieranie MP3 bez opłaty i zgody autorów jest nieetyczne, a ich udostępnianie dalej może wiązać się ze starciem z kodeksem karnym.
Nie da się ukryć również tego, że aplikacja Winamp zaczęła rozwijać się w złym kierunku. Nie pomagały tysiące skórek i nowe funkcje, które okazały się niedostosowane do rynku. Znałem osoby, które mimo tego, że odtwarzacz staczał się po równi pochyłej, trzymały go na swoich urządzeniach z sentymentu. Gwoździem do trumny zaczęły być serwisy streamingowe. Dziś to one stanowią główne centrum multimedialnie i mamy do nich dostęp z dowolnego sprzętu.
Nowy Winamp – lepiej byłoby dla niego, gdyby nie powstał
Po serii przejęć okazało się, że aktualni właściciele planują nowy projekt. Wskrzeszenie Winampa rozbudziło wyobraźnie jego dawnych fanów. Niepotrzebnie. Wczoraj wystartował nowy projekt i nie mogłem odmówić sobie jego sprawdzenia. Szybko okazało się, że na tym etapie to właściwie porażka. Nowy Winamp w założeniach ma być miejscem dla artystów, którzy chcą monetyzować swoje utwory. Aby muzycy mogli zarabiać za pośrednictwem platformy, będą musieli ponosić opłaty. Oczywiście poniesie je również użytkownik, który zapłaci za abonament dla ulubionych wykonawców. Dla przykładu – Oktafonika z Polski będzie „wymagała” opłaty na poziomie 5 euro miesięcznie. Za tę cenę mam dostęp do całej biblioteki Spotify, więc podziękuję.
Sama aplikacja webowa jest nieintuicyjnie i nieprzemyślana. Odtwarzacz, trudno jest nazwać odtwarzaczem na miarę dawnego Winampa i niewiele możemy z tym zrobić. Nie mogę polecić jej właściwie nikomu. Nie wróże tu wielkiej przyszłości.
Jeśli naprawdę macie ochotę na powrót do przeszłości, polecam wybrać się do wirtualnego muzeum skórek do Winampa. To sentymentalna przygoda, która nijak ma się do tego, co zaserwowali nowi właściciele „odtwarzacza”.