Spędziłem zdecydowanie za dużo czasu w „Torchlight II”. Z modami i bez modów. A teraz przyszedł czas na zmierzenie się z trójką.
„Torchlight III” miało być grą free2play. Do tej pory na stronie gry można znaleźć wpis poświęcony założeniom gry, gdy jeszcze miała być darmowa. Wtedy nazywała się jeszcze „Trochlight: Forntiers” i podchodziłem do niej z dużą rezerwą. To nie jest tak, że uważam wszystkie produkcje F2P za zło, po prostu wiele z nich ma kiepski design. Projektowane są w celu jak najszybszej monetyzacji użytkownika, w efekcie gracz co chwilę zderza się ze ścianą. A tę może pokonać, jeśli zapłaci za odpowiednio wysoką drabinę.
Dlatego informacja o tym, że nowa odsłona serii jednak nie będzie darmowa, bardzo mnie ucieszyła. Obawiałem się tego, że niektóre elementy F2P zniszczą reputację marki. Każda z odsłon „Torchlight” miała w sobie coś z ducha czasów, w jakich powstała. Zawsze odnosiła się do określonego postrzegania hack’n’slashy. Wciąż uważam, że dwójka na modach, to doskonały substytut dla miłośników „Diablo II”. Dość wspomnień! Przyznaję, że pisanie o „Torchlight III” trochę mi się przeciągnęło. Głównie za sprawą braku czasu, ale uznałem, że najwyższa pora usiąść i sprawdzić, co w grze piszczy. Tym bardziej, że jest dostępna w ramach Xbox Game Pass.
„Torchlight III” to porządny hack’n’slash. Gwarantuje niezłą zabawę oraz sporo różnych przedmiotów do zdobycia. Ma nawet przyzwoity poziom trudności. Jestem weteranem, a jednak kilka razy zdarzyło mi się umrzeć i cały czas pilnuję zapasu mikstur leczących.
Dobrze bawię się przy tej grze, ale na każdym kroku czuję, że jest to nowoczesny hack’n’slash, który miał być darmowy. Mam na myśli wszelkiego rodzaju uproszczenia. W „Torchlight III” nie ma rozbudowanego systemu statystyk postaci. Nie trzeba zbierać i ładować punktów w siłę i wytrzymałość, aby stworzyć potężnego wojownika z dwuręcznym mieczem. Wystarczy znaleźć odpowiednie przedmioty, które będą dysponowały statystykami odpowiadającymi określonemu stylowi gry. Podobnie jest z umiejętnościami. Klasy nie posiadają rozbudowanych drzewek z mnóstwem zależności. W „Torchlight III” sprawa jest prosta, trzeba wybierać takie czary i ataki, aby pasowały do sposobu zabawy oraz dostarczały przyjemności w dziesiątkowaniu wrogów. Zauważyłem, że każda moja sesja polega głównie na przeglądaniu nowych przedmiotów.
Czy to źle? Nie sądzę. Mam tylko wrażenie, że osoby pamiętające „Trochlight II” mogą poczuć, że gra jest zbyt prosta. To jest kontynuacja serii, ponieważ jest osadzona w tym samym świecie, ale design jest nowoczesny. Wyraźnie nawiązujący do schematów znanych z darmowych gier.
Co ciekawe, to nieźle się sprawdza! Nie przeszkadza mi zdobywanie różnych walut, aby odblokować bonusy. Podoba mi się rozbudowywanie i dekorowanie własnego fortu. „Torchlight III” to idealna gra na weekend. Porządna porcja rozrywki, która nie jest zbudowana wyłącznie z bezmyślnego grindu. A obawiam się, że w tym kierunku mogłaby się wychylić darmowa wersja, dlatego uważam, że porzucenie modelu F2P wyszło tej grze na dobre. Zachęcam do przetestowania, szczególnie weteranów hack’n’slashy. Warto zobaczyć, jak mocno zmienił się ten gatunek od czasu pierwszego „Diablo”.