Nie wiem, czy lubicie teksty, w których redaktorzy DailyWeb opisują narzędzia, z jakich korzystają w pracy redakcyjnej lub zawodowej. Dlatego jeśli nie chcesz czytać o programie pomagającym zorganizować notatki oraz codzienność, to możesz przestać czytać. Pozostałych zapraszam do kolejnych akapitów. Jednak od razu zaznaczam, że będzie to tekst napisany przez człowieka, który w tym roku odkrył siłę formatu Markdown i wciska go wszystkim i wszędzie.
Na swoje wytłumaczenie mam tylko tyle, że korzystanie z Typory sprawiło, że się nie rozpraszam. Koncentruję się na tekście, na tworzonej treści. Na dodatek program jest lekki, uruchamia się szybko, a znaczniki określające formatowanie są widoczne i czytelne. O Typorze pisałem kilka miesięcy temu, podtrzymuję swoją opinię. To rewelacyjny program, szczególnie dla osób pracujących z tekstem. Dzisiaj przyszedł czas na skreślenie kilkuset słów o Obsidianie.
W dalszym ciągu pozostajemy w świecie plików Markdown, ale zmieniamy charakter naszej podróży. Już nie tylko pisanie, ale także organizowanie swojej bazy wiedzy oraz codzienności.
Wiem, że Łukasz bardzo chwalił Notion. Zresztą rozmawialiśmy o tej platformie w trakcie spotkań przedpodcastowych. Sam z niej korzystałem, w zasadzie przez cały okres pracy zdalnej. Dalej uważam, że jest to świetne narzędzie. Po prostu jestem człowiekiem, którego cechuje ograniczone zaufanie do wszystkich tych darmowych i sieciowych usług. Przyzwyczaję się do funkcjonalności i ktoś mi ją zabierze lub ograniczy. Stanę przed dylematem. Zapłacić? Czy zrezygnować i zacząć szukać czegoś nowego? Rozumiem, że jest to forma modelu finansowego, nie ma nic za darmo. Zawsze jest jakiś ukryty koszt. Mimo to lubię szukać alternatyw, na wszelki wypadek. Właśnie w trakcie przemierzenia różnych subredditów trafiłem na wzmiankę o programie Obsidian.
Obsidian – aplikacja, która sprawiła, że porzuciłem „ćpanie wiedzy”
Swoje działanie w całości opiera na plikach Markdown. Pozwala budować zależności pomiędzy nimi, tagować, wklejać linki, zdjęcia, tworzyć spisy treści. Ma wszystko to, co jest mi potrzebne w pracy, szczególnie gdy robię jakiś research. Na dodatek działa lokalnie.
Co to znaczy? Zamiast zaufać zewnętrznemu dostawcy, Obsidian pozwala każdemu użytkownikowi na stworzenie własnej struktury tekstów i folderów, która potem jest wykorzystywana w trakcie pracy. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wrzucić ten zestaw na dysk przenośny lub pendrive. Mało tego! Można też wykorzystać Dropboxa lub inną chmurę, na której trzymacie pliki. Jest to element uzależnienia od sieci, ale dla mnie jest akceptowalny. Moim danym nie zagraża to, że ktoś usuwa funkcjonalności, z których korzystałem.
- Przykładowa sieć połączeń pomiędzy moimi notatkami.
Cała struktura połączeń, wszystkie notatki i tagi stworzone przeze mnie, leżą bezpieczne na jednym z fizycznych nośników. Chmura jest tylko pośrednikiem. Ułatwia mi wymianę danych pomiędzy urządzeniami.
Na Obsidiana przesiadłem się na początku września. Skończyłem pracę w Notion, przeniosłem najważniejsze notatki i opracowałem własny schemat połączeń oraz tagów. Zaznaczam, że nie jest to taki wielki kombajn, z widokami, bazami danych oraz funkcjami.