Nie takie POCO straszne, jak je malują
Kilka dni temu zadebiutowało nowe logo POCO. Bardzo szybko zostało one zbesztane w polskich portalach, twierdzących, że są blisko technologii. Znak uznano za fatalny i beznadziejny, a zdaniem redaktorów marka oszalała, wprowadzając je na rynek. Czy jest aż tak źle?

POCO to tania submarka Xiaomi, która jednak miała z konkurencją rywalizować nie tylko ceną, ale też oferować rozwiązania oczekiwane przez użytkowników. POCO dla Xiaomi było więc odpowiednikiem tego, czym jest Honor dla Huawei. POCO właśnie zaprezentowało zupełnie nowy wizerunek i zapowiedziało pójście drogą Redmi i odłączenie się od spółki matki. Nie wiadomo, jakie są dalsze plany marki, ale w chińskich mediach pojawiły się spekulacje, że POCO będzie marką koncentrująca się na rynku indyjskim.
Do tej pory firmę, znaną z budżetowych smartfonów o zaskakująco dobrych parametrach, reprezentował zupełnie bezpłciowy logotyp. Jedynym przebłyskiem fantazji projektantów był funkcjonujący gdzieniegdzie w identyfikacji marki kolor żółty, który raczej nie jest kojarzony z technologiami.

Nowe logo to już totalny odjazd. Mamy tu do czynienia z logotypem, w którym pierwsze „O” zastąpiono diabełkiem z aureolą, którego rogi są antenkami. Nowy znak miał wprowadzić odrobinę szaleństwa do nudnego świata smartfonów i trzeba przyznać, że mu się udało. W dobie dziesiątek chińskich marek i setek nudnych modeli, które są praktycznie nie do rozpoznania, POCO ma szansę namieszać.
Założenie to będzie oczywiście aktualne, gdy za logo i komunikacją w social mediach, pójdzie design telefonów i pozostałych elementów identyfikacji. Na razie jest bowiem szaleństwo, ale szaleństwo kontrolowane, mocno korporacyjne, przywodzące na myśl kiepskie, pseudohakerskie reklamy Plusa i jej usługi Plush. Całość wygląda tak, jakby marka miała powiedzieć za jakiś czas „żartowałam!”.

Nowemu logo towarzyszy nowa jaskrawa i dość przewidywalna kolorystyka. Jeżeli chodzi o technologicznie marki dla młodzieży zdecydowanie bliżej mi do Heyah z czasów mojej młodości niż do nowego wizerunku POCO, jednak z bólem serca muszę przyznać, że dawno nie jestem już w grupie docelowej.

Jakiś czas temu kłóciłem się z czołowym polskim projektantem, który uważał, że nie możemy oceniać rebrandingów marek, nie znając ich założeń, kejpiajów, grup docelowych etc. Dalej się z nim nie zgadzam, jednak kolegom z branżowych portali z web w nazwie, polecam trochę lodu na rozgrzane głowy. To, że Wam, trzydziesto-czterdziestoletnim facetom z zimnego kraju w środku Europy się coś nie podoba, nie znaczy, że jest od razu fatalne czy beznadziejne. Marka kierowana jest do ponad dwa razy młodszych użytkowników z kraju, o znacznie innej kulturze i to tamten rynek zweryfikuje nowy wizerunek POCO.