Dzisiaj wśród wszelakich, zazwyczaj rozrywkowych (piątek!) wiadomości trafiłem na tekst TheVerge. Z początku myślałem, że jeśli chodzi o cyfrowy test ciążowy, to dokonano może jakiegoś przełomu, ale nie. TheVerge pochyliło się nad mocą takowego tekstu. Chodzi rzecz jasna o możliwości obliczeniowe.
Jak słusznie zauważają redaktorzy TV „testy kiedyś były tylko paskami, na które się sika”. Owszem, ale teraz to zupełnie co innego. Po wielu latach pojawiły się w sklepach testy cyfrowe. I takim testom przyjrzało się dwóch twitterowiczów.
So, with it open, we've got a single PCB here.
There's some kind of pill-looking thing to the left, a little LCD screen, and a I can see a battery on the other side. pic.twitter.com/WsuPI3pVsb— foone (@Foone) September 4, 2020
Tani komputer w teście ciążowym
Według informacji z Twittera teścik taki kosztuje nie więcej niż – w przeliczeniu na złotówki – 20 złotych. Okej, ale okazuje się, że w środku znajduje się prawdziwy kombajn. Kombajn, jeśli jesteśmy aktualnie w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, bo to wtedy zyskiwały na popularności scalone układy Intela 8088. Jest on tak samo wydajny, jak zamieszczony w powyższym teście ciążowym 8-bitowy Holtek, który dysponuje 64 bajtami RAMu.
Jak zauważają redaktorsi TheVerge – różnica jest taka, że w IBMie nie było wyświetlacza LCD.
Dziękuję. Do zobaczenia.