Korzystając z chwili wytchnienia Wojtka i jego serii Gracz Niedzielny, postanowiłem wrócić do przeszłości. By jednak nie uciekać tematycznie, do tej części interesującej i w pewnym sposobie połączonej ze światem technologii. Maszyna do pisania, czy mówi Wam to coś?

Nie czuje się staro mimo 32 lat na moich barkach, jednak wiem, że beztroska młodość już dawno za mną. Sama świadomość wieku dotarła do mnie dobitnie w momencie, kiedy zauważyłem krążący po sieci już spory czas temu materiał w postaci GIFa, na którym to młodzież próbowała (nieudolnie) włożyć kasetę do Walkmana. Łezka się w oku zakręciła na myśl, ile tych sprzętów przewinęło się przez moje ręce. Miałem nawet Philipsa, którego kupiłem za kasę z  popularnej komuni, który rozwalił się dokładnie dzień po gwarancji. Od tamtego czasu nie mam zaufania do tej marki, jakaś trauma pozostała.

Mógłbym tak wymieniać tony sprzętów, protoplast dzisiejszych technologii, lecz dzisiaj chciałbym się skupić na sprzęcie niegdyś popularnym i bardzo wyjątkowym. Miałem całą masę frajdy, kiedy mogłem w miejscu pracy mojej matki, siąść do maszyny do pisania i tworzyć absolutne głupoty, tylko po to by móc wciskać te klawisze z ogromnym skokiem i słyszeć ich hipnotyczny dźwięk. Przy końcu wiersza ten magiczny ding i przesunięcie rolki, nowy wiersz i wszystko od nowa.

Zrzut ekranu 2016-07-31 o 20.50.16

Okazuje się, że powrót do przeszłości wcale nie jest trudny, gdyż ktoś z podobnym sentymentem co ja, postanowił przygotować… symulator maszyny do pisania. Wprawdzie symulator pozbawiony jest dźwięków, nad czym osobiście ubolewam, bo pewnie ich umieszczenie nie było by specjalnie trudne. Mamy jednak jej duszę, brak popularnego klawisza backspace, czy słaba czułość klawiszy. Wspomnienia wracają, polecam tym, którzy mieli okazje popracować na tradycyjnej maszynie do pisania, spróbować swoich sił, a także tym, którzy tego ustrojstwa nie pamiętają. Niech wiedzą jak kiedyś było trudno!