Chciałbym napisać kolejny tekst, jak to dobrze i fenomenalnie działa Starlink, pomimo gościa u steru, który nie jest zbyt roztropny, ale nie mogę. Tym razem będzie o tym, że Starlink działa koszmarnie od ponad tygodnia, ale za to SpaceX stanął na wysokości zadania i najpewniej problem rozwiąże.

Starlink to najlepszy technologiczny cud, który trafił mi się od przeprowadzki w ubiegłym roku na przedmieścia Trójmiasta. Wiedziałem, że ceną spokoju ducha, wielkiego ogrodu i w końcu własnego gabinetu, będzie jakość internetu, albo właściwie jego brak. Tak też trochę się stało, bo radiówka nawet dawała rade i nie ma powodów do ogromnych narzekań, chociaż urywając się calle na Teamsach, powodowały sporą frustrację i trzeba było pogodzić się z tym, że nie pogram w żadne gry online. O ile ping średni potrafił wynosić około 25 ms, co było wynikiem wyjątkowym, o tyle, co 8-10 pakiet dostawał piku do poziomu 150 ms, co skutecznie uniemożliwiało jakąkolwiek rozrywkę podczas grania online. Nowy Call of Duty nie był zadowolony.

Starlink

Postanowiłem to zmienić i kupiłem Starlink

To była doskonała inwestycja, mimo tego, że Elon zmienił mi cenę abonamentową jeszcze na etapie czekania na zamówienie. Starlink spisywał się od tego czasu zdumiewająco dobrze. Przerwy działaniu internetu były nie do wychwycenia, a wedle aplikacji były to ułamki sekund, nie licząc jednej dłuższej przerwy (akurat w końcówce meczu Polaków z Argentyną), gdzie internet zniknął na niespełna 10 minut, o czym poinformowała naturalnie aplikacja.

[VIDEO] Starlink po miesiącu, czy warto? Oto kilka moich wrażeń

Jestem szczęśliwym użytkownikiem, a przynajmniej byłem do ostatniego czasu, kiedy zaskakująco internet zaczął zachowywać się dość dziwnie. Zauważyłem osobliwe, sporadyczne utraty pakietów na kilka sekund, przez co gry online łapały lag i analogicznie działo się w trakcie rozmów przez MS Teams. Na początku problem bagatelizowałem, ale zaczął on przybierać na sile, a przerwy zaczęły zdarzać się coraz częściej i trwały one coraz dłużej.

W końcu cierpliwość mi się skończyła, a za źródło problemów obwiniłem switch od TP-Link. Setup w domu mam dość prosty, Starlink wskakuje do switcha, który rozdziela sygnał do mojego gabinetu bezpośrednio po kablu i do salonu, gdzie jest główny router meshowy, serwujący net po całym domu, za pośrednictwem 7 pozostałych urządzeń meshowych. Po szybkich testach okazało się, że TP-Link nie był niczemu winny, a winowajcą okazał się Starlink. Zrobiłem wszystkie niezbędne resety i restarty, ale pomagało to tylko na kilka godzin.

SpaceX: limity danych Starlink przesunięte na luty 2023

Czas na zgłoszenie

Nie wiem, czy widzieliście serwis/aplikację obsługującą Starlink, ale jeśli nie, to spieszę ją sprawnie opisać: nie ma szans na kontakt z człowiekiem, wszystko poukrywane. Formularz zgłoszenia o dziwo dostępny jest dopiero pod odpowiedzią na pytanie z FAQ, jeśli klikniecie ikonkę łapki w dół, wówczas pojawi się formularz. Postanowiłem napisać zgłoszenie i cierpliwie czekać.

Zaskakująco po stworzeniu zgłoszenia, dostałem właściwie od razu (po 2 min) 3 mejle. Zdziwiłem się, że po co aż tyle, gdzie standardową praktyką jest wysłanie potwierdzenia na mejla. Okazało się, że dwa mejle zawierają potwierdzenie zamówienia dwóch różnych sprzętów, a trzeci był informacją zwrotną do mnie.

Zdębiałem

Pierwszy mejl głosił o potwierdzeniu zamówienia nowego 75 ft przewodu, łączącego antenę i router, a drugi mejl informował o zamówieniu routera. W trzecim mejlu znalazłem dłuuuugą wiadomość, wygenerowaną pewnie automatycznie z informacją, że faktycznie moje urządzenie może być uszkodzone (niskie transfery na interfejsie ETH), dlatego zamawiają mi nowe urządzenie i przewód. Zdębiałem ponownie. Całość zajęła 2 minuty.

No i stało się. Starlink wprowadza limity danych

Mam oczywiście nadzieję, że to załatwi problem (korzystam jeszcze z adapteru ETH, jego nie wzięli pod uwagę, ale wierze, że ich debugger wyrzuca stosowną informację), ale jestem absolutnie zdziwiony, w jak automatyczny sposób problem ten został załatwiony. Nie sądzę, by stał za tym człowiek, a raczej automat, który ma informacje o potencjalnym uszkodzeniu i automatycznie realizuje scenariusz zamówienia i komunikacji (lub semi-automatycznie robi to człowiek). Efekt jest taki, że czekam na nowy sprzęt, który mam nadzieję, przyjdzie dość sprawnie, a ja już mentalnie szykuje się na wizytę na dachu).

Szacunki dla SpaceX za takie załatwienie sprawy, to nie jest standard, do którego przywykłem. Polska służbo zdrowia, bierz przykład!