Mój pierwszy kontakt z mikrofonem Maono DM30 to zarazem pierwszy kontakt z takim typem sprzętu w ogóle. Do tej pory korzystałem ze wbudowanego w słuchawki lub laptopa mikrofonu, a pierwsza inwestycja coś bardziej konkretnego ograniczyła się do zakupu mikrofonu krawatowego Boya BY M1. Rzecz jasna, nie było to perfekcyjne rozwiązanie, ale do regularnych wideokonferencji oraz sporadycznego nagrywania amatorskich podcastów budżetowy mikrofon spisywał się całkiem dobrze. Przyszła pora na zmiany i dziś do „mojego” paczkomatu zawitała przesyłka z nowym sprzętem.
Poniższe kilka akapitów to moje wrażenia z pierwszych kilku godzin używania mikrofonu z punktu widzenia osoby, która nigdy takiego sprzętu nie miała w rękach (zawsze musi być ten pierwszy raz). Zacznijmy od samego opakowania. W środku znajdziemy w zasadzie jedynie sam mikrofon, kabel USB-C ze zintegrowaną przejściówką na typ A oraz instrukcję. Tyle i aż tyle.
Mikrofon Maono DM30 – satysfakcjonująca jakość w niewielkich pieniądzach
Urządzenie prezentuje się elegancko i minimalistycznie. Jest to w zasadzie niewielki cylinder umieszczony na metalowym statywie. Całość jest bardzo solidna i precyzyjnie wykonana. Jak na mikrofon w cenie około 220 – 250 zł byłem pod względem jakości wykonania bardzo miło zaskoczony. Wydaje mi się, że w tej półce cenowej jest to sensowna propozycja.
Pokrętło, które widzimy na froncie urządzenia, jest równocześnie przyciskiem wyciszania. Skok jest delikatny, ale pozwala precyzyjnie dostosować poziom czułości oraz głośności słuchawek. Możemy bowiem do mikrofonu podłączyć zewnętrzne słuchawki i dzięki temu mamy realny odsłuch tego, co mikrofon wychwytuje, bez dodatkowego opóźnienia.
To naprawdę rewelacyjna opcja, bo wcześniej nie byłem w stanie tego uzyskać, a zauważalne opóźnienie robiło niezłą sieczkę z głowy. W przypadku Maono DM30 tego problemu nie ma! Jest to trywialna rzecz dla każdego, kto siedzi w temacie dłużej niż ja, ale naprawdę doceniłem tę funkcjonalność.
Kolorowy minimalizm dla fanów RGB
Jeśli ascetyczny wygląd mikrofonu jest dla was zbyt skromny, mam dla was dobrą wiadomość – znajdziemy tutaj również podświetlenie RGB, którym można dowolnie sterować zarówno z poziomu samego mikrofonu, jak i również za pomocą dedykowanej aplikacji Maono Link. Miłośnicy kolorków na pewno będą usatysfakcjonowani.
Bardzo pozytywnie oceniam też samą konfigurację, która była… aż chyba zbyt prosta. Obawiałem się, że nie ogarnę, ale okazało się, że jest to sprzęt typowo plug-and play. Wspomniana aplikacja jest w zasadzie opcjonalna, ale warto ją zainstalować, bo pozwala na bardziej precyzyjne sterowanie ustawieniami mikrofonu.
Jak brzmi Maono DM30? Jest czysto i wyraźnie!
Najważniejsze pytanie brzmi, jak ten mikrofon tak właściwie wychwytuje dźwięk. Lipy nie ma, mówiąc szczerze. Uzyskana barwa głosu jest czysta i zauważalnie lepsza od tego, z czym miałem do czynienia do tej pory. Mikrofon bardzo dobrze radzi sobie z separowaniem szumów tła. Choć podczas testowych nagrań na odsłuchu wyraźnie słyszałem szum wentylatorów mojego laptopa, tona finalnym nagraniu szum ten jest minimalnie zauważalny.
Potwierdzi to nawet Sebastian, który bardzo dobrze ocenił pierwsze próbki, jakie mu przesłałem po pierwszy podłączeniu sprzętu. To tyle w kwestii pierwszych wrażeń – jak wspomniałem, jestem laikiem, więc ktoś bardziej doświadczony w dziedzinie audio mógłby doszukać się więcej wad i zalet tego mikrofonu. Ja postaram się najbliższy czas z tym urządzeniem, poświęć na szukanie materiału, do szerszego testu. Nie zdradzając zbyt dużo, już wkrótce sami będziecie mogli się przekonać, jak sprawuje się ten mikrofon w ramach podcastu „Degrengolada”.
Stay tuned! 🎙️
Słuchawki Logitech G735 – fajny sprzęt, pełniejszy łeb i dużo kolorków – recenzja