W tym roku wyjątkowo oczekiwałem premiery nowych sprzętów od Apple. Nie smartfon jednak stanowił główny obiekt mojego zainteresowania. Po zabawach z Xiaomi Mi Band 3 pomyślałem, że… może czas kupić Apple Watch?

W zasadzie nigdy nie byłem specjalnie zainteresowany tą linią sprzętów. Mógłbym wskazać dla tego dość prozaiczne powody: ani ze mnie specjalny sportowiec, ani fan tkwienia w niewoli powiadomień. Wtedy w moje ręce wpadła Xiaomi Mi Band 3 (tutaj znajdziecie pełną recenzję Xiaomi Mi Band 3) i okazało się, że smartwatch może być całkiem przyjemnym, wartym swoich pieniędzy gadżetem.

To nie tak, że nagle zauważyłem ogromną wartość w jego posiadania (wciąż uważam, iż to tylko — albo aż — gadżet), ale zaczęła mi się podobać idea podobnego urządzenia na własnym nadgarstku. Postanowiłem przyjrzeć się Apple Watch i doszedłem do wniosku, że w sumie warto spróbować. Zwłaszcza że pojawić się zaraz miała wersja oznaczona numerem 4, która zakładała wprowadzenie nieco nowości w zamyśle zachęcających aktualnych posiadaczy Apple Watch do przerzucenia się na wyższą wersję urządzenia. Dotąd niezmiennie użytkownicy wybierali wersję 1, nie widząc najwyraźniej sensu w przepłacaniu za 3.

Kilka przecieków, kilka oficjalnych zdjęć i już postanowiłem, że czas na nowy gadżet z jabłkiem. Jeszcze chwilę przed premierą, na początku ubiegłego tygodnia, gdy byłem w Sztokholmie, miałem okazję przymierzyć nowy Apple Watch 4 i trochę go podotykać. Ekran zrobił na mnie piorunujące wrażenie! Wyglądał jakby miał się zaraz wylać ze swoich ram. Ponadto responsywność ekranu i jego rzucająca się w oczy jakość powodowały, że miałem ochotę wyjąć portfel i wyjść ze sklepu z nowym przyjacielem.

Ale..

Koperta wielkości 44 mm okazała się… naprawdę duża. Dotychczas korzystałem z klasycznych zegarków z rodzaju tych bardzo prostych, kompaktowych i przede wszystkim niewielkich. Apple Watch w rozmiarze 44 mm zrobił na mnie wrażenie, jeżeli nie nieco za dużego, to niedającego uczucia komfortu nadgarstkowi. Oczywiście wrażenie to mogło być zaburzone przez fakt, że założyłem go zaraz po zdjęciu kompaktowego Mi Banda 3. Niestety, egzemplarza 40 mm w miejscu, gdzie „robiłem rozpoznanie” nie mieli na stanie.

https://www.instagram.com/p/BoWWN21F4yq/?utm_source=ig_web_button_share_sheet

Wczoraj miałem w końcu chwilę, żeby udać się do polskiego iSpota, przyjrzeć się jeszcze sprzętowi raz i ewentualnie dokonać zakupu. Oczywiście nie było dla mnie zaskoczeniem, że wszystkie AW4 się wyprzedały już kilka godzin po premierze. Z drugiej strony mogłem na spokojnie jeszcze raz przymierzyć zegarki.

apple watch 3 vs apple watch 4

Wersji 40 mm nawet nie zakładałem na rękę, bo wydawała mi się groteskowo mała. Bez protestów jednak założyłem zegarek, który podał mi sprzedawca, nie pytając nawet co to takiego. Leżał idealnie. Brakujące przy przymiarkach w Szwecji uczucie komfortu nagle się pojawiło. Niestety, okazało się, że to wersja 3, w rozmiarze 42 mm.

Zrzut ekranu 2018 09 30 o 14.45.25

Chwilę później założyłem na nadgarstek AW4 w rozmiarze 44 mm i uczucie komfortu ponownie zniknęło. W zasadzie dobrze wyszło, że nie było na stanie zegarków opatrzonych numerem 4, bo dzięki temu zyskałem chwilę, by dobrze się zastanowić, czy na pewno nie powinienem kupić jednak Apple Watch 3. Wszystko to brzmi naprawdę absurdalnie, tym bardziej że mówimy tutaj o 2 mm różnicy wielkości tarczy, ale… Niby nic, a jednak różnica w odczuciu wydała mi się kolosalna. Oczywiście całość wciąż należy rozpatrywać w kontekście problemów pierwszego świata, ale skoro już zamierzam wydać spore pieniądze, to chciałbym, by zakupiony gadżet wygodnie leżał na nadgarstku.

Decyzji ostateczne jeszcze nie podjąłem, ale Apple Watch 3 stanowi świetną konkurencję dla 4, zwłaszcza że jest sporo tańszy i oferuje podobne funkcje. Nowe tarcze czy mierzenie natężenia promieniowania UV, charakterystyczne dla AW4, raczej nie wpisują się w moje podstawowe potrzeby. Z drugiej strony najnowszy produkt Apple posiada nowy, szybszy czip, który z pewnością wydłuży żywotność sprzętu.

Raptem 2 mm, a tyle zamieszania.