Opublikowane przedpremierowo recenzje Lies of P podpowiadają, że sławna na cały świat marionetka nie jest aż tak drewniana, jak można byłoby zakładać.
Premierę Lies of P wyraźnie zaznaczyłem w moim kalendarzu kilka miesięcy temu. O swoich nadziejach wspominałem już podczas tegorocznego wydarzenia Summer Fest, gdy opublikowano wówczas klimatyczny zwiastun z Pinokiem w roli głównej. Nietypowa interpretacja znanej powieści zachwycała mroczną i majestatyczną stylistyką, widowiskowymi walkami oraz historią drewnianego bohatera opowiedzianą w inny sposób.
Nad produkcją pieczę sprawowali deweloperzy ze studia Neowiz, którzy zawiesili poprzeczkę wysoko nad swoimi głowami. Głównie ze względu na gatunek, w jaki wpisuje się Lies of P. Powiedzmy to sobie szczerze, wielu już próbowało zrzucić z piedestału hity studia From Software. Bardzo często były to próby daremne, ale godne pochwały. Czy tym razem było inaczej?
Premiera Lies of P
Z okazji premiery mrocznych przygód Pinokia przygotowałem przegląd ocen oraz recenzji. Ogólnie sprawę ujmując, deweloperzy wywiązali się ze swojego zadania, oddając w ręce graczy dobrą grę. Dziennikarze bardzo często byli zgodni w swojej ocenie, więc tym razem uniknęliśmy wielu skrajnych ocen. Chociaż zdarzyło się kilka wyjątków, co nie jest dla mnie specjalnie wielkim zaskoczeniem. Zawsze znajdzie się ten jeden człowiek, który skrytykuje grę od A do Z.
Recenzenci testowali Lies of P na czterech platformach (statystyki pochodzą ze strony metacritic). Największą popularnością cieszyła się wersja na konsolę PlayStation 5 – do tej pory opublikowano aż 45 tekstów. Średnia ocen na sprzęcie Sony zatrzymała się 81 oczkach.
W przypadku blaszaków mówimy o 23 publikacjach (82 punkty). Na koniec została konsola Xbox Series X z piętnastoma recenzjami (84 oczka). W ramach ciekawostki dodam, że ktoś pokusił się o napisanie tekstu na bazie doświadczeń z konsoli PlayStation 4 i wystawił grze najlepszą notę.
Recenzje Lies of P? Jest dobrze!
Jedną z najlepszych ocen podarował grze recenzent serwisu Game Informer. Redaktor docenił przedstawienia historii Pinokia, która dotyczy między innymi wątku przepracowanej i niedocenianej klasy, która sprzeciwiła się swoim twórcom. Pojawia się również temat szeroko pojętego życia: co to znaczy być człowiekiem?
W przypadku walki kilka ciepłych słów powędrowało w stronę tempa związanego z wprowadzaniem nowych mechanik. Doceniono tutaj urozmaicenie pojedynków po pewnym czasie, gdy gracz zaczyna się przyzwyczajać do tego wszystkich możliwych sztuczek. Dla przykładu podam modyfikację mechanicznego ramienia Pinokio lub rozłożenie broni na rękojeść i ostrze.
Nie dziwią mnie za to słowa dotyczące stworzonego świata, który rzucał się w oczy już podczas pierwszych materiałów promocyjnych. Mowa tutaj o wyjątkowych i wspaniałych lokacjach. Sama kreacja budynków i miejsc otrzymała kilka słów pochwał. Pomaga w tym wszystkim to, że gra ze strony graficznej po prostu wygląda wyjątkowo dobrze.
Mniej zachwytów zauważymy w tekście recenzenta serwisu Wccftech. Autor uważa, że historia ostatecznie nie jest szczególnie zachwycająca, ale sprawdza się całkiem nieźle jako mroczna opowieść o Pinokiu. Doceniono za to kilka zakończeń zależnych od kłamstw głównego bohatera, co umożliwia dotarcie do wystarczająco przyzwoitego zamknięcia opowieści.
Redaktor wypowiada się pozytywnie także o kilku unikalnych mechanizmach, wśród których znajduje się wcześniej wspomniane ramię umożliwiające dodatkowe sztuczki. Zahaczano również o możliwości wyprowadzenia potężnego ataku przy spełnieniu odpowiednich warunków. Dzięki temu produkcja z Pinokiem wyróżnia się na tle konkurencji, mimo że w wielu elementach nawiązuje do hitów From Software.
Kolejnym ważną częścią gry jest zaprojektowany świat. Miasto Krat jest dość złożone i wyróżnia się różnorodnymi lokacjami. Gracze mogą więc eksplorować świat, korzystając z różnych ścieżek i skrótów. Warto to robić ze względu na poukrywane tu i ówdzie przedmioty. Mimo wszystko autor zauważa, że miasto wydaje się nieco liniowe.
Wersja konsolowa według autora jest zoptymalizowana całkiem dobrze. Lies of P działa podobno świetnie na konsoli PlayStation 5 w 60 fpsach. Nawet podczas intensywnych walk gra trzymała stałą liczbą klatek. Co do grafiki, modele postaci są dobrze zaprojektowane i wyróżniają się sporą liczbą szczegółów.
Na koniec zostawiłem najbardziej krytyczną recenzję. Redaktor serwisu VG247 nie gryzł się w język i podarował grze najniższą notę ze wszystkich tekstów dostępnych na stronie metacritic (wersja na PS5). Na start autor uznaje produkcję za bladą imitację gier Bloodborne i Steelrising.
Najbardziej dziwi mnie jednak pewne sformułowanie dotyczące świata. Recenzent twierdzi, że projekt poziomów cierpi na brak inspiracji. Po czym wypisuje motyw przewodni, wymienia wyjątkowe lokacje i nawet wspomina, że wszystko wygląda bardzo adekwatnie do czasów historycznych, jakie wykorzystano w grze. Z tą różnicą, że walczy się z marionetkami, a nie ludźmi. Najwyraźniej dla autora to za mało.
Po przeczytaniu kolejnych akapitów recenzji odnoszę wrażenie, że autor nie kwapił się do napisania tego tekstu i swoje myśli wystukiwał z wielkim bólem serca. Podam to na przykładzie. Gość zauważa, że wszystkie wybory są powierzchowne i prowadzą do tego samego wyniku. Nie zaobserwował nawet jednego efektu kłamstw, bo może być to przecież sekret, który skrywa gra. No ale to autorowi jest to obojętne. Śmiem twierdzić, że nie sprawdził różnych zakończeń.
Co ciekawe, w tekście nie skomplementowano mechanik, które zauważyli pozostali redaktorzy. Walka jest za to elementem zapożyczającym od innych, nie dając niczego nowego w dodatku. Obrywa się także animacjom, których nie można przerwać. Mowa tutaj o kolejkowaniu ciosów – nieświadomie można wyklikać kombinację.
Faktycznie, autor wspomina także o podziale broni, który jest fajnym pomysłem. Tylko z niego nie korzystał, bo ma zbyt mały wpływ na walkę. Czyli jednak jest coś fajnego, ale niezbyt efektywnego? Oczywiście zahaczono także o temat ramienia. Bez słowa komentarza, bo jest tylko wyjaśnienie. No ale recenzent docenia wysiłek włożony w te wszystkie systemy. Po prostu podstawowa walka nie jest dla niego wystarczająco dobra.
Jak łatwo można zauważyć, ostatni przykład pisałem z delikatną frustracją, bo to jedyna taka recenzja na ponad 40 tekstów. W mojej ocenia najbardziej absurdalna i pokraczna. Czuję się po jej przeczytaniu, że mam do czynienia z jakimś frustratem, który swoje emocje wystukuje w recenzji. Doceniam wypunktowanie słabych elementów, ale odrzuca mnie ten ton i żal wylewający się zza ekranu.
Podsumowanie Lies of P
W recenzjach wielokrotnie odwoływano się do hitów From Software, ponieważ Lies of P aż kipi od inspiracji (jestem ciekawe, jak sobie poradzi Black Myth: Wukong). Zaznaczono jednak wyraźnie, że nie udało się doskoczyć do poziomu gry Bloodborne. Podróż Pinokia zasługuje mimo wszystko na słowa pochwały jako reprezentant gatunku soulslike i warto dać jej szansę.
Jestem pewny, że część graczy to zrobi. Tak po prawdzie mówiąc, nie mogę się doczekać ich opinii (gra jest dostępna w usłudze gamepass, więc nie musimy płacić pełnej kwoty). Za Pinokio oczywiście trzymam kciuki, ponieważ od samego początku uważałem go za czarnego konia tego roku. Być może nawet znajdzie się miejsce dla zmechanizowanego bohatera w gamingowych rankingach.