Prędzej czy później musiało do tego dojść. Mimo że jestem wręcz zakochany w fotografii mobilnej i w smartfonach, z kilku powodów zdecydowałem się na zakup aparatu. Jako że moje potrzeby w tym zakresie udało się sensownie uściślić, nie miałem większego problemu z wyborem. Postawiłem na Fujifilm X-S20, czyli konstrukcję APS-C z ubiegłego roku. W czym będzie pomagać mi nowy crop i dlaczego zdecydowałem się właśnie na niego?
Do aparatów mam stosunek ambiwalentny. Od czasu do czasu testuję pewne rozwiązania, ale nie mogłem związać się z żadnym na dłużej. Ba, nawet nie czułem takiej potrzeby. Smartfon, zakładając wymianę co roku na topowy model, pozwalał mi realizować zadania zawodowe, nie mówiąc już o kwestiach prywatnych.
Są jednak pewne ograniczenia w kwestii elastyczności pracy z urządzeniem. Aparat, najzwyczajniej w świecie zrobi to, czego od niego wymagam. Nie będzie kwestionował mojego pomysłu i na siłę wybierał ustawień i usprawnień, które „wydają się mu” optymalne. Tak pracuje smartfon i nawet manualne wybory nie zawsze oddają moją wizję. Aparat, to całkiem inna para butów.
Fujifilm X-S20 – dlaczego go kupiłem?
Uprzedzam pytanie i odpowiadam – tak, na dailyweb pojawi się pełna recenzja sprzętu, ale potrzebuję na to kilku tygodni. Tymczasem chcę Wam odpowiedzieć o początku mojej przygody z aparatem Fujifilm X-S20.
Zależało mi na hybrydzie, która zapewni mi dodatkowe tryby wideo, dobrą stabilizację, a także optymalne podejście do zdjęć. W założeniach puszka miała być relatywnie świeża, z aktualnym procesorem i obsługą udogodnień w temacie wideo. Owszem, przy tej kwocie mogłem celować również w pełną klatkę, ale mimo wszystko postawiłem na APSC. Dla mnie crop jest wystarczający, a obiektywy, które zamierzam z czasem dokupować, tańsze. Dodatkowo, w zestawie z Fujifilm X-S20 otrzymałem szkło XF 18-55 mm ze światłem f/2.8-4, czyli takie, które trudno nazywać typowym… kitem.
W temacie specyfikacji zwróciłem uwagę na kilka aspektów. Po pierwsze, nie zawsze mam ochotę i czas na kolorowanie obrazka (czy to wideo), dlatego też nieprzyzwoicie wręcz doceniam gotowe symulacje filmów, które naśladują efekty znane ze starszych klisz. Oczywiście w razie potrzeby, mam tu także obsługę LOG.
Chciałem też, aby aparat był niewielki i poręczny. Taki właśnie jest Fujifilm X-S20 i choć niektóre przyciski mogłyby być rozmieszczone inaczej, kilka dni nauki i opanowania zastosowanej tutaj ergonomii sprawiły, że użytkowanie stało się przyjemne, naprawdę przyjemne. Odchylany ekran umożliwiający podgląd swojej twarzy to w zasadzie punkt obowiązkowy, bez którego nie mógłbym podjeść do zakupu aparatu.
Ostatnia rzecz, która mnie przekonała to możliwość korzystania z pełnej przestrzeni matrycy, czyli kręcenia wideo w proporcjach 3:2 przy rozdzielczości 6,2K. Dzięki temu późniejsze kadrowanie jest bezproblemowe i dotyczy to nie tylko typowych treści w trybie horyzontalnym, ale także nagrań na potrzeby formatów pionowych tj. TikTok i YT Shorts.
Fujifilm X-S20 – w czym mi pomoże
Tak naprawdę Fujifilm X-S20 będzie spełniał trzy zadania. Pierwszym jest fotografia produktowa w testach. Zdjęcia wykonane aparatem dają zupełnie inne możliwości i wydźwięk niż fotografie zarejestrowane najdroższym smartfonem. Wspomniana kwestia łączy się również ze zdjęciami urządzeń, które mam szansę wykonywać na wszelakich eventach. Tutaj rozważam dokupienie jaśniejszego szkła, które pozwoli na sensowniejszą pracę przy słabym oświetleniu.
Recenzja Panasonic Lumix S5II – dobrze wyceniona, bezlusterkowa pełna klatka
Ostatnią, ale równie istotną rzeczą jest wideo, które będzie realizowane w ramach różnych projektów. Bez dedykowanego temu zadaniu narzędzia, byłem niebywale ograniczony. Jak wyjdzie w praktyce, pokaże czas. Na ten moment zamierzam dokładnie testować możliwości aparatu i opowiem Wam o nich przy okazji publikacji pełnego testu.