Czy 60 lat doświadczenia na rynku to dużo? Jak grają słuchawki, które oferowane są w prawie niezmienionej formie od 35 lat? Miałem okazję przekonać się, czy legenda w bezprzewodowej wersji jest prawdziwa. Przed Wami zapis moich wrażeń z użytkowania Koss Porta Pro Wireless.

Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy miałem styczność ze słuchawkami Koss Porta PRO. Wiem, że w liceum dałem się przekonać do konkurujących z nimi Sennheiser Px200. Kupiłem je, by grały do pary z moim iRiver H10. Wtedy była to idealna para, chociaż ciągle po głowie latał mi zakup słuchawek firmy Koss. Podczas redakcyjnej dyskusji dowiedziałem się, że Sebastian miał kilka sztuk tych słuchawek w swoim życiu. Czy są aż tak dobre?

Historia firmy Koss jest długa i obfituje w świetne produkty. Pierwsze słuchawki tej amerykańskiej marki powstały 5 lat po jej założeniu w 1953 roku. Słuchawek firmy Koss używały liczne grupy osób — amatorzy, ale i profesjonaliści. Ciekawostką jest fakt, że z modelu Pro/4 korzystali członkowie gabinetu prezydenta Nixona oraz jego goście na pokładzie Air Force One. W 1989 roku firma, na dowód tego, jak bardzo liczy się dla niej jakość i zadowolenie klienta, wprowadziła dla swoich produktów dożywotnią gwarancję.

Testowany przeze mnie model to bezprzewodowa iteracja modelu Koss Porta Pro, który zadebiutował w 1984 roku. Od tamtej pory produkowany jest w niemal niezmienionej formie. Jedyne zmiany to wprowadzenie w 1999 roku wersji przeznaczonej dla osób aktywnych i sportowców (Sporta Pro). W 2012 roku na rynku pojawiła się wersja dla KTC z pilotem do sterowania i mikrofonem. W zeszłym roku zadebiutowała testowana przeze mnie wersja Koss Porta Pro Wireless z obsługą Bluetooth.

Zawartość opakowania

Słuchawki dotarły do mnie w standardowym zestawie. Kolorowy, ale zdominowany przez biel i czerwień kartonik jest twardy. Po jego otwarciu znajdujemy kolejny, ale czarny i bardziej elegancki. W jego środku widzimy gąbkę, która zabezpiecza słuchawki przed nawet najgorszymi przeciwnościami losu.

98290138 E7E5 40BD BAA0 F01847DAAF9F

Wewnątrz kartonika znalazła się też krótka instrukcja, kabel USB Micro do ładowania słuchawek (w żywym niebieskim kolorze), twarde i zamykane na zamek etui oraz same słuchawki. Warto też podkreślić, że twarde etui odróżnia ten model od wersji na kablu (która posiada etui w postaci woreczka). Sam twardy futerał to koszt 69 zł, ale w przypadku wersji Wireless znajduje się w zestawie. Jako dodatkowe akcesorium można pokusić się o dodatkową parę wymiennych gąbek, te można bez problemu dostać w cenie 29 zł.

Wykonanie

Szczególne wrażenie sprawiło na mnie wykonanie akcesoriów. Są naprawdę świetnej jakości, a należy pamiętać, że KOSS Porta Pro Wireless nie należą do najdroższych słuchawek. Miałem jednak wrażenie obcowania z dużo droższym sprzętem. Jakość opakowania, żywoniebieski kabel oraz etui sprawiają wrażenie przemyślanych, a ich jakość gwarantuje, że eksploatacja będzie bardzo długa.

A0EEC665 3DE0 4792 914B 6996C25A779E

Same słuchawki to, jak już napisałem, konstrukcja opierająca się na kultowym modelu w prawie niezmienionej formie. Stalowy pałąk, plastik i gąbki — tu naprawdę nie da się nic zarzucić. Słuchawki oprócz tego dysponują dodatkowymi poduszkami które, po założeniu przylegać będą do skroni. Są też oczywiście regulowane na pałąku, na samych przetwornikach oraz w dodatkowy sposób dzięki przełącznikom Comfort Zone. Słuchawki można złożyć, dzięki czemu zajmują bardzo mało miejsca. Na pałąku jest też specjalny haczyk — dzięki niemu słuchawki nie rozłożą się same — docenią to osoby podróżujące i te, które nie używają etui ochronnego.

Dziwnym z punktu widzenia rynku, ale całkiem normalnym, jeśli chce się zachować tą samą formę słuchawek, jest usytuowanie modułu Bluetooth oraz akumulatorów. Od przetworników, po obu stronach wydostają się kabelki, na których symetrycznie umieszczone są kopułki. To w nich znalazło się miejsce dla modułu Bluetooth, akumulatora, przycisków sterowania oraz dużej diody LED sygnalizująca stan słuchawek.

Pierwsze wrażenia

Słuchawki robią wrażenie, zwłaszcza swoim wyglądem, który odbiega od tego, co dziś oferują konkurenci. Znam model Koss Porta Pro od wielu lat, nie mogę oprzeć się dziwnemu uczuciu, że czas się zatrzymał, a ja znów patrzę na te słuchawki jako nastolatek. Uczucie to szybko ustępuje, gdy zauważam brak portu słuchawkowego. Zamiast niego kopułki połączone są kablem, który spoczywa na karku.

Podczas testów miałem do czynienia również z innymi słuchawkami do recenzji, narzekałem w ich przypadku na mikroskopijnej wielkości diodę. Koss Porta Pro dysponuje dwukolorową diodą LED, która ma całkiem spore rozmiary. Informuje ona o stanie słuchawek. Jej migotanie na niebiesko jest na tyle mocne, że gdy wracałem w nocy do domu z powodzeniem doświetlałem sobie zamek do drzwi. To nie jest żart, tak było.

Zaskoczyło mnie, że słuchawki nie oferują żadnej, dedykowanej aplikacji na smartfona. Widocznie producent uznał ją za zbędną, a koszt jej rozwoju wpłynąłby negatywnie na cenę, która wynosi 369 zł. Producent zapewnia, że słuchawki pozwolą na 12 godzin pracy i muszę przyznać, że to całkiem uczciwie podana wartość. Niestety po rozładowania nie ma możliwości podpięcia słuchawek kablem, nie posiadają bowiem żadnego portu Jack. Do dyspozycji pozostaje jedynie Micro USB do ich ponownego naładowania.

Słuchawki dysponują Bluetooth w wersji 4.1 oraz wsparciem dla kodeka AptX. Udane sparowanie, minimalna i maksymalna głośność oraz wyłączenie i włączenie sygnalizowane jest dźwiękiem słyszanym w słuchawce. Słuchawki to konstrukcja oparta o 35 mm przetworniki neodymowymi magnesami (neodym — żelazo — bor) i cewkami z beztlenowej miedzi. Wypadało by teraz zadać pytanie, jak to będzie grało?

Odsłuch i izolacja

Słuchawki spędziły ze mną dosyć dużo czasu. Towarzyszyły mi w pracy, podróży i podczas urlopu. Odsłuchów dokonywałem w głośnych środkach transportu, ale też i w zaciszu domowym.

Nie sposób nie zauważyć, że z powodu otwartej konstrukcji izolacja jest minimalna, a w zasadzie żadna. Po założeniu słuchawek docierały do mnie wszystkie dźwięki tak, jak gdybym w ogóle nie miał ich na głowie. Wiem, dlaczego tak bardzo upodobały je sobie osoby aktywne (i dlaczego powstał model Sporta). Mając je na głowie ma się pełną świadomość tego, co dzieje się dookoła, a wzmożony oddech nie sprawia dyskomfortu, bo go nie słyszymy. W słuchawkach mocno izolujących osoby postronne nie słyszą naszej muzyki. W przypadku Koss Porta Pro Wireless trzeba liczyć się z tym, że będą słyszeć naszą muzykę nawet na najniższych poziomach głośności.

38C249D0 E72B 4CD4 8326 549D0D87EE50

Sam dźwięk jest bardzo przyjemny i zaskoczy nawet posiadaczy droższego sprzętu. Jest wyrównany i nienachalny w żaden sposób, chociaż w górnych partiach dość charakterystyczny. Charakter ten nie angażuje jednak tak bardzo, by skupiać na tym zbyt dużą uwagę czy uznawać to za wadę. Słuchawki grają dosyć ciepło, ale nie w mdły i irytujący sposób — w ogólnym rozrachunku bardzo mi się podoba to, jak grają Koss Porta Pro Wireless, również przy wielogodzinnych sesjach. Nawet mimo tego, że na co dzień wolę słuchawki grające w innym planie.

To, co idealnie wpasowuje się w moje gusta to ich wyważona sceniczność. Są na tyle uniwersalne w tej materii, że jestem niemal pewny, że zagrają dobrze pod każde indywidualne preferencje. Czasami scena gra trochę do przodu, ale zastanawiam się, czy nie jest to tylko moje wrażenie. Niestety nie miałem z kim skonfrontować opinii.

Wygoda

Koss Porta Pro Wireless to jedne z najwygodniejszych słuchawek, jakie znam. Są lekkie, ważą jedynie 71 gramów, dlatego prawie nie czułem ich ciężaru na głowie. Sposób regulacji słuchawek również na to wpływa. Tak samo, jak miękkie gąbki na przetwórniach i nieco twardsze na wysokości skroni. Duże i wyczuwalne przyciski oraz widoczna dioda powiadomień, wpływają dobrze na ich obsługę.

057EE3CE 3E81 458F A92B 52578A06543E

Podsumowanie

Koss Porta Pro to słuchawki legendarne, dla wielu osób służą nawet za odnośnik do innych pozycji na rynku — wersja Wireless czerpie garściami z tej legendy. Mają charakterystyczny przyjemny dźwięk, którego nie sposób zapomnieć. Nie sposób zapomnieć też o ich konstrukcji czy wyglądzie. Są bardzo wygodne, lekkie i łatwe w transporcie co docenią osoby aktywne.

Czas pracy według producenta to 12 godzin, odstępstwa od tego wyniku są minimalne. Zasięg Bluetooth pozwalał korzystać bezproblemowo ze słuchawek, nawet gdy mój smartfon spoczywał w plecaku pod stertą rzeczy czy w drugim pokoju. Słuchawki poprawnie spełniają funkcję zestawu do rozmów. Uwielbiałem w nich również duże i wyczuwalne przyciski. Dioda LED sporych rozmiarów, również mi odpowiadała, zwłaszcza że po testach innych słuchawek zacząłem na nią zwracać dodatkową uwagę.

Słuchawki wspierają kodek AptX. Nie posiadają dedykowanej aplikacji i nie wnoszą funkcji, które wyróżniałyby je na tle konkurencji. Mimo to są nadal jedną z najciekawszych pozycji na rynku,

Galeria

Specyfikacja

Typ słuchawek nauszne, otwarte
Pasmo przenoszenia 15 – 25000 Hz
Czułóść  101 dB
Regulacja głośności tak
Aktywna redukcja szumów nie
Mikrofon tak
Składana konstrukcja tak
Łączność bezprzewodowa Bluetooth
Czas pracy do 12 h
Zasięg 10 m
Kolor czarno-srebrno-niebieski
Przeznaczenie uniwersalne, do telefonów
Wyposażenie instrukcja obsługi, pokrowiec na zamek, kabel Micro USB
Cena 369 zł

Sprzęt do testów otrzymalismy od Top Hi Fi.