Jeśli regularnie i z wielką pasją czytacie Twittera, śmiało możecie pominąć ten artykuł, niemniej jednak spróbuję poddać analizie to, co właściwie odstawiła Konfederacja na TikToku i jak zwiodło ich to na manowce. Zdecydowanie warto wytrwać do końca.
Nie zabraknie karuzeli śmiechu, nawiązania do jedzenia psów oraz wiecznego chowania jednego z liderów w szafie, na ostatniej prostej kampanii. Na warsztat biorę zatem polityczną aktywność jednej z partii, która chciała wykazać się sprytem i zostać „krulem” (to nie jest błąd, tylko żargon prawicy) TikToka.
Wybory 2023 już za nami, a to oznacza start sezonu na analizy, roztrząsanie kampanii i wytykanie błędów, czy szukanie winnych. Jest to rozgrzewający dyskusje temat, obok którego i ja nie mogłam przejść obojętnie, a moją szczególną uwagę przykuła kampania medialna prowadzona przez Konfederację. I chociaż poglądowo mi do nich dosyć daleko, jako absolwentka nauk politycznych, podejmuję rękawice prześwietlenia ich kampanii. Będzie naprawdę zabawnie, ale wiadomo, że nie dla Konfederacji.
Konfederacja miała podbić serca młodszego elektoratu
Zaczynając od samego początku kampanii, jedna z partii zapowiadała się szczególnie medialnie. Mowa oczywiście o partii Konfederacja, która szturmem wdarła się na TikToka oraz inne media społecznościowe, skutecznie przykuwając uwagę opinii publicznej. Jak słusznie wskazał jeden z użytkowników Twittera, dla niektórych głośna kampania wyborcza zaczęła się stanowczo za wcześnie. Zapewne na długo zostaną z nami memy, żarty oraz hasła, które nawiązywały do słynnych spotkań pana Sławomira Mentzena ze swoimi fanami z TikToka. O co chodziło? Przeżyjmy to jeszcze raz.
Sławomir Mentzen przyjął dosyć kontrowersyjną formę debaty z publiką, a konkretnie spotkań przy „integracyjnym piwie”. Stąd w eter został puszczony wizerunek polityka, który niemal nieustannie jest w stanie, ekhem, lekkiej nietrzeźwości. Zaczęły pojawiać się pierwsze komentarze ekspertów:
— AndrzejRysuje (@AndrzejRysuje) August 17, 2023
Ale nie tylko słynny TikTokter z Konfederacji przyczynił się do wzrostu publicznej widoczności tej partii. Pojawiały się znamienne hasła takie jak „wywracanie stolika” czy sławetne już „jedzenie psów”. Źródła poniżej, a na szczególną uwagę zasługuje zdecydowanie TikTok pana Mentzena.
Dziś stolik. Więcej: https://t.co/y9UFGDCjx5 pic.twitter.com/7MpAiGSdE4
— AndrzejRysuje (@AndrzejRysuje) June 28, 2023
Niefortunne teksty tylko pogrążały ich wizerunek, a tym samym sprawiały, że wyborcy niezbyt ufali Konfederacji.
To niewiarygodne‼️#Konfederacja chce zalegalizowania jedzenia psów w Polsce!🤯
— Aleksander Miszalski (@OlekMiszalski) August 24, 2023
Skąd oni biorą tych ludzi?#KonfaPodPróg pic.twitter.com/ldCge1EH3r
Już po wyborach, niektórzy pokusili się jednak o refleksję w kwestii kontrowersyjnych tematów:
Mentzen w Radio Zet: Podejrzewam, że postulat – nie formułowany wprost, ale wyrażenie opinii – na temat możliwości jedzenia psów raczej również nie był tym, czego oczekiwał nasz elektorat.
— Tomasz Sawczuk (@tomasz_sawczuk) October 16, 2023
Znany TikToker z Konfederacji to za mało
Tak jak zostało to przytoczone powyżej, wejście na TikToka było na krótką metę naprawdę strzałem w dziesiątkę. Chociaż faktem jest także to, że zaczynając swoje działania już od stycznia, skutecznie tracili zainteresowanie i uwagę użytkowników TikToka, którzy już nie wracali zbyt często do filmów Mentzena. Algorytmy cenią jednak świeże treści i nowych twórców, a tych już zaobserwowanych zsyła w medialny niebyt. Konfederacji przybywało jednak, w zastraszającym tempie, zarówno obserwujących, jak i postów na ich temat w mediach społecznościowych. Siedząc na platformach takich jak Twitter, zaczęło pojawiać się wrażenie, że Konfederacja „jest wszędzie”.
Oczywiście, jak to algorytmy w mediach społecznościowych, wybijały się najbardziej filmy z największą ilością odsłon, które często nic sobą nie reprezentowały. Na potrzeby tego artykułu, weszłam na TikToka, a tam jakże zatrważające wnioski. Mentzen budował swój przekaz w profesjonalny sposób i mówił tak, jakby faktycznie był wziętym ekonomistą na rynku, a zarazem miał o tym rozległą wiedzę. Biorąc pod uwagę fakt, że trafiał głównie do najmłodszych, nie wyszło najlepiej, a do tego często naprawdę nie miał nic do powiedzenia.
Ciekawostka: jednym z najczęściej oglądanych filmów Sławomira Mentzena jest jego przelot helikopterem, w którym nie mówi absolutnie nic wartościowego. Wydawało się, że zaczyna się budowa wizerunku wielkiego autorytetu Konfederacji. Przeplatanego piwkiem z Mentzenem.
@slawomirmentzen
Do prawdziwego starcia doszło dosyć niespodziewanie w audycji radiowej, w które Mentzen miał rozmawiać z Ryszardem Petru, który słynie ze swojej ekonomicznej wiedzy (i czasem nietrafionych powiedzonek). Był to jeden z tych momentów, w którym jego wyborcy mogli zobaczyć go na żywo, gdzie nie poradził sobie zbyt wzorowo w merytorycznej dyskusji. Poniżej możliwość zobaczenia całego wywiadu, który pozostawił spory niesmak wśród zwolenników Konfederacji.
Partie polityczne uczą się w media społecznościowe
To, co od 2015 roku stało się niemal standardem, to wykorzystanie mediów społecznościowych w celach politycznych, zwłaszcza przy kampanii wyborczej. Trzeba przyznać, że podejście kandydata Konfederacji zasługuje na wyróżnienie w kategorii kreatywna kampania, ale zarazem nie wybroniła całej partii od niezbyt udanego wyniku. Poniżej znajduje się wykres z Google Trends, który pokazuje naprawdę interesującą zbieżność z tym, jak często wyszukiwane były takie hasła jak „Konfederacja” wraz z hasłem „Sławomir Mentzen”.
Wniosek: partia Konfederacja zbijała swój polityczno-wizerunkowy kapitał głównie dzięki publicznym wystąpieniom Mentzena.
Podsumowanie
Wydawać by się mogło, że efektem obecnego wyniku wyborczego Konfederacji jest kilka kluczowych czynników. Po pierwsze media społecznościowe, dzięki którym zostali oni wyróżnieni. Po drugie, nietrafiona grupa docelowa, która może i „śmieszkowała” ale nie traktowała ich poważnie. Po trzecie i najważniejsze, twarzą całej partii zostało kilka nazwisk, a te kluczowe z ich perspektywy zostały „schowane” (jak Korwin-Mikke czy Braun). Nie oznacza to, że z nimi byłoby lepiej, jednak zdecydowanie byli najbardziej kojarzonymi nazwiskami z tą partią. Ponadto obywatele naprawdę się zmobilizowali, a tym samym nawet małe i średnie miasta ruszyły tłumnie do urn wyborczych. A o ten elektorat Konfederacja nawet się nie starała, za wyjątkiem tych, którzy trafili na nich na TikToku.
Jakże niezwykle ciekawa była ta kampania pod kątem wykorzystania mediów społecznościowych i budowania swojego wizerunku eksperta właśnie na nich. Jak widać, czasem uwzględnienie tylko społeczności online sprawia, że szczególnie partie przestają absolutnie rozumieć wszystkich innych dookoła. W tym wypadku, może to i lepiej. Taka okazja, aby połączyć marketing z polityką trafia się raz na cztery lata, zatem rozpoczynam intensywną obserwację tego, jakie będą konsekwencje tak intensywnych kampanii wyborczych online i ile z tych postulatów faktycznie zostanie przełożone na rzeczywistość.