Kindle Paperwhite 4 vs 3, czyli jak podjąłem decyzję wbrew sobie i teraz żałuje
Założenie jest proste — nowsze powinno być nie gorsze niż starsze, prawda? Ba, powinno być lepsze! Sprawa się jednak komplikuje w sytuacji, kiedy produkt jest bliski ideału i na siłę próbuje się go poprawić. Tak właśnie wygląda sytuacja rynku czytników Kindle. Mimo to podjąłem decyzje o wymianie PW3 na wodoodporny PW4 i teraz naprawdę żałuje.

Są takie chwile w życiu, kiedy intuicja podpowiada Ci całkowicie co innego niż rozum. Taką chwilą była dla mnie okazja zakupu tanio najnowszego Kindle Paperwhite 4 w cenie 5EUR większej niż 3 miesiące wcześniej kupiony Paperwhite 3. Czasu na decyzję miałem nie wiele, a z racji, że PW4 był nowy, nie było gdzie go dotknąć. Z poprzednika byłem zadowolony w 100% i moim zdaniem jest to kwintesencja czytnika.
Nasi stali czytelnicy na pewno pamiętają mój wpis o Kindle Paperwhite 4, gdzie ogólnie rzecz biorąc, uznałem wodoodporność za niepotrzebny gadżet i, że nie widzę sensu, aby wymieniać swoje Kindle na ten. Tak, postąpiłem wprost przeciwnie skuszony nowością.
Różnice
Czytnik książek ma być w założeniu prostym i lekkim urządzeniem. Największe wymagania stawiają klienci na ergonomię, bo w końcu na tym polu ma znaczącą przewagę nad 5 tomami dobrej książki. Jak już wspomniałem czytniki Kindle, moim zdaniem są bliskie ideału, zatem różnice są niewielkie.
- 5 diod LED do podświetlenia treści zamiast 4. Mając oba czytniki w ręku, nie zauważyłem w tej kwestii, chociaż najmniejszej różnicy. Zauważyłem za to znacząco bardziej chłodną barwę oraz możliwość całkowitego wyłączenia podświetlenia w najnowszej wersji. Nie rozumiem czemu, zdecydowano się na niebieskawo zabarwione podświetlenie, skoro od lat mówi się, że ciepłe światło jest dla oka przyjemniejsze. Dodatkowo podczas czytania w łóżku przed snem będzie ono nas pobudzać.
- Wodoodporność. W tej kwestii moje zdanie nie zmieniło się od publikacji poprzedniego wpisu. Moim zdaniem jest to zabieg marketingowy. Na pewno znajdą się zwolennicy czytania w wannie i basenie, ale ja do nich nie należę. Zapewnienie odporności na zanurzenie wymusiło również zmianę designu urządzenia i postawienie na płaską frontową taflę zamiast plastikowych ramek wokół ekranu znajdującego się kilka mm poniżej.
- 8GB pamięci wewnętrznej kontra 4GB, czyli 1600 książek kontra 800. Odpowiedzmy sobie na pytanie: „Ile książek na raz czytasz?” 1? 3? 5? No właśnie. Na co zatem nam te dodatkowe 4GB?
- Bluetooth pozwalający podłączyć słuchawki i słuchać audiobooków. To jest faktycznie coś ciekawego i wyjaśniałoby potrzebę większej pamięci. Szkoda tylko, że działają jedynie audiobooki ściągnięcie z Amazon Store. Możemy zatem zapomnieć o polskich wersjach.
Rozum vs serce
Działanie rozumu było bardzo proste — nowsze musi być lepsze. Skuszony dodatkową diodą LED, nowszym oprogramowaniem i faktem, że jest nowszy (w końcu to tylko 5 EUR) – wygrał. Serce natomiast cały czas krzyczało „po co Ci zmiany skoro PW3 jest idealny?” – to nie wystarczyło, aby mnie przekonać.
Dziś po ponad miesiącu użytkowania nie mogę powiedzieć, że 4-ta odsłona Kindle Paperwhite jest zła, ale pod względem ergonomii jest gorsza niż poprzednik. Brak różnicy wysokości w postaci ramki wokół ekranu powoduje przypadkowe kliknięcia ekranu i brak naturalnego wyczucia jego krawędzi. Dodatkowo powierzchnia jest śliska i nie zapewnia pewności uchwytu. Korzystając z niego na plaży, trzeba ekstremalnie uważać, ponieważ drobinki piasku znajdujące się pomiędzy etui i ekranem mogą go mocno zniszczyć. Ten problem nie występował poprzednio, ponieważ ekran miał kilka milimetrów zapasu. Co najwyżej piasek sobie przeleżał do kolejnego lata.
Zatem jeżeli macie podobny dylemat, upewnijcie się, że PW4 to jest to, czego pragniecie. Dziś, większość sklepów posiada na wystawie najnowszą wersję czytnika od Kindle, więc pozostaje pójść i dotknąć obu.