Seks, przemoc, terroryzm i samookaleczenia na Facebooku? Okazuje się, że pod pewnymi warunkami można dzielić się tego typu treściami. The Guardian dotarł do wewnętrznych wytycznych portalu, które pomagają moderatorom odsiewać drażliwe treści.
Teraz zapewne zastanawiacie się co można, a czego nie można na Facebooku. Mam dla Was kilka przykładów.
Nie ma mowy, by pisać o strzelaniu do głowy państwa. Za to problemu nie będzie, kiedy napiszesz do kogoś: spier***aj i zdechnij – gdyż nie stanowi to wiarygodnego zagrożenia. Podobnie ma się sprawa przy instruowaniu, w jaki sposób zadawać ból.
Nagrania z brutalnych zgonów, które ktoś mógłby oznaczyć jako niepokojące, nie zawsze będą usunięte z portalu. Ponieważ mogą one pomóc w tworzeniu świadomości o zagadnieniach, takich jak choroby psychiczne.
Niektóre fotografie, które prezentują przemoc fizyczną i znęcanie się nad dziećmi – wyłączając zachowania seksualne – niekoniecznie zostaną usunięte, o ile nie zawierają elementów sadystycznych lub pochwalanych.
Nie można dzielić się ekstremalnie przykrymi zdjęciami prezentującymi znęcanie się nad zwierzętami. Jeśli fotografia nie jest zbyt gorsząca, można jej użyć.
Jeśli ilustracja przedstawia aktywność seksualną, nie można jej skasować, o ile została wykonana techniką ręczną. Rysunki i wszelki inne formy sztuki stworzone metodą cyfrową nie są dozwolone.
Można publikować filmy prezentujące aborcję, pod warunkiem, że nie zawierają nagości.
Facebook pozwala transmitować próby samookaleczeń, ponieważ nie chce cenzurować lub karać ludzi, którzy i tak są smutni.
Każdy, kto ma ponad 100 tys. śledzących na Facebooku jest traktowany jako osoba publiczna, co sprawia, iż nie podlega pełnej ochronie prywatności.
To tylko kilka przykładów z wielu. Ilustrują one jak ciężka jest praca moderatorów. Często mają zaledwie 10 sekund na podjecie decyzji.
Tak naprawdę Facebook nie ma i nigdy nie będzie miał pełnej kontroli nad treściami, gdyż portal urósł do niewyobrażalnych rozmiarów. Ponadto wytyczne są często niespójne i osobliwe. Poraża również liczba zgłoszeń. Samych raportów o potencjalnie fałszywych profilach jest 6,5 mln tygodniowo.
Wpisy oraz komentarze rasistowskie i te noszące znamiona nawoływania do terroryzmu mogą nie zostać zablokowane, pomimo negatywnego wydźwięku. Czasem z bezradności, czasem z politycznej poprawności. Wiele ze wspomnianych wytycznych przynosi na myśl problemy Facebooka, które serwis miał w przeszłości, w związku ze zbyt mocnym cenzurowaniem treści. Pomimo, iż nie wszystkie rozwiązania przypadną nam do gustu, to jak widać, wyciągnięto pewną naukę. Niektórzy z Was zapewne pamiętają chociażby aferę, która rozpętała się po masowym usuwaniu klasycznych dzieł malarskich zawierających nagość.
Dlatego nie dziwi, że kuriozalne wytyczne powstały. Nie dziwią również podwójne standardy, którymi Facebook musi się posiłkować. Siłą rzeczy tamtejsi moderatorzy są armią działającą w największym sieciowym cenzorze na świecie. To brzmi jak ciężka, wymagająca i dosyć niewdzięczna praca. Jest to również kolejne znamię tego, jak mocno portal Marka Zuckerberga wpływa na nasz odbiór rzeczywistości i jak tę rzeczywistość z łatwością może kreować. Jeśli dłużej się nad tym zastanowić, to na ustach ciśnie się jedno słowo: przerażające.
Na poniższych grafikach zaprezentowano kilka przykładów wytycznych, jakie są stosowane w serwisie.
Autor: Dariusz Filipek