Instagram się zmienia – to hasło słyszymy w informacjach technologicznych już od ładnych paru lat. I choć w ogólnym rozrachunku ostatnie nowości oceniam bardzo pozytywnie, po ostatniej aktualizacji jestem naprawdę wkurzony.
Niedawno minął rok odkąd na Instagramie pojawiły się Relacje. Zdjęcia lub krótkie filmiki, które znikają po upływie 24 godzin początkowo były tylko słabym i nachalnie promowanym klonem Snapchata, ale teraz trudno sobie wyobrazić tę aplikację bez nich.
Kolejna nowość na Instagramie – aplikacja coraz bardziej upodabnia się do wirtualnego pamiętnika
Osobiście jestem dużym fanem tego dodatku. Samo wrzucanie zdjęć stawało się już nudne. Nie jestem też zwolennikiem Snapchata, dlatego z chęcią przywitałem Relacje na Instagramie.
Teraz jednak twórcom ewidentnie powinęła się noga. Niedawno wprowadzono kolejny patent zerżnięty ze “Snapa”, czyli możliwość archiwizowania relacji i dodawania ich do swojego profilu. I nie miałbym absolutnie nic przeciwko tej aktualizacji gdyby nie jeden szczegół.
Chodzi o to, że ktoś ewidentnie skopał testy nowej wersji. Podczas przeglądania swoich Stories “najeżdżają” na siebie 2 przyciski – ten, który pokazuje kto wyświetlił naszą relację oraz drugi, umożliwiający dodanie jej do “wyróżnionych”.
Na tym nie koniec. Felerne jest również pole, które w teorii ma zachęcać użytkownika do zaproszenia na Instagram znajomych z Facebooka. Na mnie działa to jednak zupełnie odwrotnie, bo podpisy osób najeżdżają na siebie tak, że aż odechciewa się patrzeć.
Osobiście winiłbym za te błędy polskie tłumaczenie – twórcy nie przewidzieli pewnie, że w naszym języku napisy mogą zajmować tyle miejsca i stąd te kwiatki. Ale nawet jeśli to prawda – takiemu gigantowi jak Instagram tego typu buble po prostu nie przystoją. Oby szybko je poprawiono.
Autorem artykułu jest Jakub Wojajczyk.