Można odnieść wrażenie, że pomiędzy USA i Chinami wciąż trwa zimna wojna na polu przemysłu telekomunikacyjnego. Ci drudzy nie mają jednak zamiaru wycofać się chyłkiem i robić wszystkiego jak im Stany zagrają.

Jeszcze w maju zeszłego roku wybuchła wiadomość, o której spodziewano się, że wstrząśnie Huawei’em. Rząd USA wydał federalny zakaz, dotyczący wielu chińskich firm (na tej liście, pomiędzy wspomnianą, znalazły się także ZTE, Hikvision, czy Dahua). Zgodnie z wytycznymi, jednostki publiczne nie mogły zakupić ich sprzętu. Ponadto, nowe prawo zakazywało wręcz korzystania z produktów powyższych firm, ze względu na “zagrożenie bezpieczeństwa”. Sam Trump nawet się nie krył, że chodzi o dwie sprawy. Po pierwsze – o pieniądze, a po drugie – głównym celem zapisu był Huawei, będący pod ostrzałem oskarżeń o współpracę z chińskim reżimem.

Na tym jednak nie koniec – idąc za ciosem, Google wykorzystał okazję i odciął wszystkie urządzenia Huawei od swoich usług. W praktyce oznaczało to sprzęt bez Google Maps, Gmaila, ichniejszej chmury, a przede wszystkim – dostępu do appkowego sklepu giganta.

Google nie taki dobry, jak go malują?

Spodziewano się wielkiego upadku chińskiego Huawei’a, donoszono o kiepskiej sprzedaży flagowców, wieszczono, że firma na pewno czeka na cofnięcie bana. Korporacja postanowiła jednak zaskoczyć wszystkich informacją, że w zasadzie to nie i sami planują się odciąć całkiem od usług Google, nawet gdyby humory Trumpa przestały przypominać flagę na wietrze i zdecydowałby się na wycofanie z zakazu. Na tym jednak nie koniec – Huawei ma w planach stworzenie własnego App Gallery, czyli własnej wersji Google Playa. Ponieważ firma zdaje sobie sprawę, że może być ciężko ze ściągnięciem do siebie developerów i zachęcenia ich do tworzenia portów swoich aplikacji, planuje na to wydać konkretne pieniądze.

Sceptycy, oczywiście, ponownie spodziewają się, że będzie to gwóźdź do trumny chińskiego giganta. Stworzenie własnego sklepu, nawet gdyby udało się zachęcić studia developerskie ze swoimi aplikacjami, na pewno zajmie Huawei’owi dłuższą chwilę, która to odbije się na firmie finansowo. Z drugiej strony – może to być także świetne biznesowe zagranie. Korporacja z pewnością zdążyła już odczuć skutki amerykańskiego zakazu, zaś na świecie coraz głośniej mówi się o potrzebie odcięcia Google od ciągłego śledzenia użytkowników. Wystarczy nawet spojrzeć na ostatnią aktualizację iOS–a, po której wiele osób zaczęło dostawać powiadomienia o byciu śledzonymi przez ichniejsze aplikacje w zupełnie przypadkowych momentach.

Na dwoje babka wróżyła

Gdyby jednak Huawei’owi się udało, za co wszyscy powinniśmy trzymać kciuki, będzie to oznaczało pierwsze smartfony z Androidem, zupełnie niezależne od Google. Miejmy nadzieję, że tak się stanie, bo każdy kolejny gracz na rynku powoduje konkurencję, która przydałaby się zarówno Google’owi, jak i Applowi z jego sklepem. Jeżeli Huawei faktycznie planuje rozdysponować 3 miliardy dolarów między twórców aplikacji, aby ściągnąć ich do swojego sklepu, to czekają nas ciekawe czasy. Lada moment możemy obudzić się w świecie, w którym wybór pomiędzy byciem śledzonym przez Google lub Apple nie będzie jedyną opcją dla osób chcących posiadać smartfona. To zaś może wkurzyć amerykanów na tyle, że nie zdziwi mnie, gdy usłyszymy o kolejnych banach dla Chińczyków.

Autorem tekstu jest Karolina Kowasz.