Duże słowa wielkich korporacji – czy one jeszcze kogoś dziwią?
Google od kilku lat powtarza, że walczy w Europie z zalewającymi w każdej sekundzie Internet fake newsami. Nawet powstała w tym celu skupiająca się na tej kwestii instytucja – European Media and Information Fund. Schody w tej kwestii pojawiają się jednak w przypadku reklam.
Według najnowszego badania przeprowadzonego przez Lię Bozarth oraz Ceren Budak ze School of Information University of Michigan prawie 50% clickbaitowych, często wprowadzających w błąd, reklam to wynik podejścia do tej kwestii Google’a.
Te reklamy prowadzą bezpośrednio do stron i serwisów o bardzo niskiej lub zerowej wiarygodności pod względem przedstawianych na nich treściach. Linki do tych stron zawarte są w reklamach publikowanych za pomocą systemu Google Ads.
Google faworyzuje swoje reklamy? Komisja Europejska wszczęła dochodzenie
Google zarabia na reklamach fake news
Oczywiście Google nie robi tego za darmo. Za każdą z tych “kreacji”, jak w każdym innym przypadku, stoi budżet spływający bezpośrednio do kieszeni giganta. Rzecz w tym, że skala problemu jest ogromna, a odpowiedzialność za taki stan rzeczy spoczywa nie tylko na reklamodawcach, ale także właśnie na Google.
Co ciekawe, firma nie ujawnia stron, które wrzuca na swoją czarną listę Google Ads. Przez takie działanie nie jesteśmy w stanie bronić się na własną rękę przed każdym fake newsem, jaki napotkamy w Internecie. To frustrujące, bo Google posiada mnóstwo algorytmów i innych inteligentnych zabezpieczeń, ale jest bardzo oszczędne jeśli chodzi o stosowanie ich do przeciwdziałania reklamom treści o wątpliwej wiarygodności.
Dopóki Google i reszta reklamodawców nie weźmie faktycznej odpowiedzialności za treści wyświetlane w obrębie swoich narzędzi, dopóty dezinformacja będzie szerzyć się na coraz większą skalę.