Sentymentalna podróż do przeszłości kina to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jaką można sobie zafundować w jesienny wieczór. Bohaterowie, z którymi się identyfikowaliśmy, charakterystyczne dla danej epoki stroje, pojazdy i muzyka, oraz nieśmiertelna fabuła. Filmy oglądane w dzieciństwie nigdy się nie nudzą. Zapraszam do wehikułu czasu na zestawienie, po którym łezka szczęścia zakręci Wam się w oku. Naszym kapitanem zostanie Netflix. Wszyscy niech zasiądą wygodnie. Startujemy!
Forrest Gump (1994)
Kto nie zna perypetii życiowych przesympatycznego Forresta, natychmiast powinien to zmienić!
Ta niezwykła komedia, często przeplatana dramatycznymi wątkami, stała się w latach 90. kasowym hitem i do dziś stanowi jeden z najważniejszych epizodów w karierze Toma Hanksa.
Film opowiada o lekko upośledzonym chłopcu, który pomimo przeciwności losu i trudności związanych z chorobą, wiedzie życie ciekawsze niż my wszyscy razem wzięci. Forrest staje się miliarderem, mistrzem gry w ping-ponga, gwiazdą futbolu, zasłużonym żołnierzem wojny w Wietnamie i osobowością telewizyjną. Pomimo tak dużych osiągnięć i sukcesów, pozostaje człowiekiem o ogromnym sercu i wyjątkowej dobroci.
To, co zdecydowanie wyróżnia „Forresta Gumpa” na tle nawet współczesnego kina to urzekająca prostota historii, a fabuła po 26 latach nie traci na atrakcyjności oraz świeżości przekazu.
Indiana Jones i ostatnia krucjata (1989)
Akurat tę część wybrałam, bo tę pamiętam najbardziej, ale na Netflix znajdziecie jeszcze „Poszukiwaczów zaginionej Arki”.
Doskonałe dzieło Stevena Spielberga, w którym u boku Harrisona Forda w roli ojca Indiego, profesora Henry’ego Waltona Jonesa Seniora, stanął „one and only” Sean Connery (jest nawet taka plotka, że Connery był pierwszym kandydatem do tej roli, by móc w żartach powiedzieć, że James Bond był ojcem Indiany Jonesa).
W tej części nasz ulubiony archeolog i łowca przygód, staje oko w oko z nazistami, którzy porwali profesora Jonesa. Jak się okazuje, staruszek sporządził dziennik, za pomocą którego można dotrzeć do wielu cennych artefaktów, w tym świętego Graala.
Niezawodne efekty specjalne, mocno charakterystyczne dla Spielberga, zwroty akcji i doskonała gra aktorska to świetna propozycja na wieczór klasyków.
Matrix (1999)
„Matrix” zdecydowanie stanowi synonim kina lat 90.
Kiedy pewnego dnia z genialnym hakerem Neo, (Keanu Reeves) nawiązuje kontakt tajemniczy Morfeusz (Laurence Fishburne ) – człowiek, który obiecuje przekazać mu wiedzę o rzeczywistości, w jakiej żyje – wszystko się zmienia. Główny bohater dowiaduje się, że świat, w którym żyje, jest tylko obrazem przesyłanym do jego mózgu przez roboty.
Co ciekawe, na samym początku realizacji zdjęć do filmu, bracia Wachowscy do głównej roli typowali Willa Smitha, który jednak po zapoznaniu się ze scenariuszem (w którym została pokazana mu jedynie scena ze słynnym kopnięciem w powietrzu i zatrzymaniem w czasie), odrzucił tę propozycje dla filmu „Bardzo Dziki Zachód”. Czy słusznie? Oceńcie sami.
Uwierz w ducha (1990)
Kiedy w lipcu 1990 roku do kin wszedł film „Uwierz w ducha” nikt nie dawał mu szans na stanie się hitem (a już na pewno nie, na stanie się TAKIM hitem). Doskonale napisany scenariusz, świetna gra aktorska i idealnie skomponowana muzyka zbudowały fabułę, do której wracamy chętnie nawet po trzech dekadach.
Kiedy pewnego wieczoru mąż Molly (Demi Moore) – Sam (Patrick Swayze) zostaje zabity, spokojne dotychczas życie małżonków, staje się codziennym koszmarem. Molly nie może poradzić sobie ze stratą ukochanego. Jak się jednak okazuje, Sam utknął w zaświatach i jako duch powraca na ziemię, aby ostrzec Molly przed grożącym jej niebezpieczeństwem i wyjaśnić zagadkę swojej śmierci.
W 2002 roku „Uwierz w ducha” znalazł się na 3. miejscu w rankingu na „Największy wyciskacze łez” przeprowadzonym przez brytyjską sieć sklepów Woolworths i trzeba przyznać, że do dziś dumnie dzierży ten tytuł.
Skazani na Shawshank (1994)
Trudno jednoznacznie ocenić co stoi za sukcesem tego dzieła. Iście gwiazdorska obsada, adaptacja powieści Stephena Kinga i stworzona na jej podstawie mistrzowska filmowa fabuła, sprawiły, że „Skazani na Shawshank” to propozycja gwarantująca gęsią skórkę i szybsze bicie serca.
Niesłusznie skazany na dożywocie bankier Andy, stara się przetrwać w brutalnych realiach więzienia. Shawshank rządzi hipokryta i fanatyk biblijny, naczelnik Norton (Bob Gunton), a wraz z nim sadystyczni strażnicy. Andy zaprzyjaźnia się z Ellisem (Morgan Freeman) i udaje mu się zachować nadzieję, że pewnego dnia sprawiedliwości stanie się zadość.
„Skazani na Shawshank” to nie tylko klasyk lat 90., ale też klasyk kina. Nawet jeśli oglądaliście, warto sobie przypomnieć.
Poza tymi propozycjami, w serwisie Netflix, znajdziecie takie perełki lat młodości, jak:
„Szczęki” – co prawda, film pojawił się w 1972 kinach, ale mną dosyć mocno wstrząsnął, kiedy jako mała dziewczynka oglądałam go razem z tatą.
„Gliniarz z Beverly Hills” (1984)
„Zapach kobiety” (1992)
„Wichry namiętności” (1994)
„Dirty Dancing” (1987)
„Karate Kid” (1984)
„Duch” (1982)
„Mechaniczna pomarańcza” (1971)
„Flinstones in Viva Rock Vegas!” (2000)
„Dennis rozrabiaka” (1993)
„Beethoven” (1992)
„Maska” (1994)
„Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm” (1997)
„Święta Last Minute” (2004)
„Słodki listopad” (2001)