Można długo dyskutować nad wkładem Marka Zuckerberga w Facebook. Kiedy tylko na światło dzienne wychodzi ten temat, pojawiają się kontrowersje. Jednak Mark już w wieku 10-12 lat zdradzał przyszłą wielkość. Stworzył wtedy system, który nazwał ZuckNet. Pozwalał on na komunikację w obrębie zakładu dentystycznego jego ojca i domu rodzinnego. Rozwiązało to prozaiczny problem. Dzięki wewnętrznemu komunikatorowi członkowie rodziny nie musieli biegać ciągle po schodach.
Nie można odmówić mu wizji. Niemal wszystko czego się dotknie zamienia w złoto. Nawet kiedy kupuje firmę, graniczy z pewnością, że olbrzyma przekształci w giganta. Kiedy przejmował WhatsApp za 19,3 mld dolarów, pukałem się w czoło. Nie miałem racji. Komunikator ma obecnie ponad miliard użytkowników i na dobrą sprawę dopiero rozwija skrzydła.
Rozwiązania zastosowane w ZuckNet było podobne do tych znanych z AOL Instant Messenger. I właśnie komunikator AOL-u zastąpił w domu dorastającego Marka jego mały wynalazek. Co nie umniejsza tego, iż już wtedy trzymał w dłoniach kurę, która mogła znieść niejedno złote jajo. Nic w przyrodzie nie ginie. ZuckNet został w przedbiegach zdetronizowany przez AOL IM, a AOL IM został dosłownie zmiażdżony przez dorosłego Zuckerberga i jego Messenger.
To nie przypadek. Zuckerberg to geniusz i już jako dwunastolatek mógł zawstydzić niejednego branżowego wyjadacza.
Zanim powstał Facebook, opracował również Synapse Media Player, CourseMatch oraz FaceMash. Żaden z tych projektów nie był sukcesem. Nawet teraz nie każdy pomysł chwyta. Pamiętam, gdy przekonywał nas, że emaile @facebook.com całkowicie zrewolucjonizują rynek i wyprą klasyczne elektroniczne skrzynki pocztowe. To się nie udało. Nie udał się również eksperyment z nakładką Facebook Home na urządzenia mobilne. Takich wpadek i chybionych decyzji było wiele. Co nie zmieni tego, iż pomimo nietrafionych lub słabo zrealizowanych projektów, Facebook zawsze się podnosi, ociera kurz i idzie dalej. Firma posiada aż cztery aplikacje, które pobrano przynajmniej miliard razy (Facebook, Messenger, Instagram, WhatsApp). Coraz śmielej i z sukcesami wkracza w segment wideo i VR. Facebook ze swoim liderem, jawi się niczym nowe Apple, chociaż jego naturalnym przeciwnikiem jest raczej Google.
To prawda, że nie wszystkie zasługi winny należeć się jednemu człowiekowi. Mamy tu do czynienia z olbrzymią korporacja, która zatrudnia tysiące osób. Jednak to na nim jest skupiona największa uwaga. Jak długo jest twarzą firmy, tak długo będziemy oddawali królowi, co królewskie. Podobnie było w przypadku Steve’a Jobes’a
Jobs wiedział jak rzeczy mają wyglądać, działać i jak je sprzedać. Mark ustępuje mu na ostatnim polu, ale w przeciwieństwie do ikony Apple, wie jak ideę przekuć w produkt. Od sprzedawania są inni.
Z całym szacunkiem dla zmarłego, ale Zuckerberg zjada Jobsa na śniadanie. O ile CEO Apple był niesamowitym wizjonerem ze szczątkową wiedzą techniczną, tak Mark jest profesjonalistą w każdym calu. Przez to może łatwiej zaszczepić pomysły. Ponadto jego czas dopiero się zaczyna. Grupa, którą zarządza, powstała zaledwie 13 lat temu. Giełda ją kocha, a zarząd nie traci apetytu na więcej. Jobs największe sukcesy święcił u schyłku życia. Mark ma dopiero 33 lata.
Osoby, które nie są fanami Marka, przepraszam za tę krótką laurkę, ale po przeczytaniu wpisu na ReCode nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z jednym z największych wizjonerów technologicznych XXI wieku. Kiedy o nim piszę, mam ochotę rzucić wszystko w diabły i zamiast pisać o rzeczach, zacząć je tworzyć. Jest tylko jeden problem – nie każdy jest Zuckerbergiem. Niezwykle inspirujący facet.
Autor: Dariusz Filipek