Laureat Pulitzera Matthew Caruana Galizia został chwilowo zablokowany przez Facebook. Skasowano również jego wpisy o domniemanej korupcji, które dotyczyły premiera Malty Josepha Muscata.
Profil dziennikarza już działa. Rzecznik Facebooka stwierdził, iż faktycznie zdarzenie miało miejsce i administracja serwisu bada wpisy, które zostały zablokowane. Jednocześnie jest w kontakcie z dziennikarzem. Wszystko po to, by mógł ciągle publikować na serwisie społecznościowym, jednak bez ujawniania prywatnych danych, które mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa. Nie jest pewne czy zwieszenie na portalu było w jakikolwiek sposób zainicjowana ze strony rządowej.
Galizia zaczął publikować swoje materiały śledcze na Facebooku, aby dotrzeć do większego grona odbiorców, gdyż nie poświęcano im wystarczającej uwagi w tradycyjnej prasie. Odpowiedź była niesamowita. Nigdy nie spodziewałem się czegoś takiego – powiedział dziennikarz, jeden z członków zespołu odpowiedzialnego za raport w sprawie Panama Papers.
Premier Malty zagroził Galizii pozwem o zniesławienie, a niespełna tydzień później dziennikarz został zablokowany na Facebooku.
Ciężko jest się wypowiadać o sytuacji politycznej na Malcie, dlatego resztę wpisu, który mam nadzieję nie zostanie ocenzurowany lub usunięty przez naczelnego, potraktujcie jako moje rozważania, a zaistniałą sytuację jako tło do nich. Wchodząc na odblokowany już profil Galizii można dostrzec mnóstwo drażliwych danych osobowych. Pal licho porównania premiera jego kraju do dyktatora z Korei Północnej. Są tam skany dokumentów, dane adresowe, ale także całkowicie nieocenzurowane dokumenty tożsamości.
O ile bardzo pochwalam dążenia dziennikarzy śledczych w docieraniu do prawdy, o tyle powinni być świadomi, gdzie i jakie materiały publikują. Dlatego rozumiem, że Facebook mógł zareagować nerwowo na zgłoszenie. Pomimo, że osoby, których dokumenty zostały opublikowane miały nie mieć nic przeciwko ich umieszczeniu na portalu społecznościowym.
Pokazuje to również siłę, jaką dysponuje Facebook. Jak łatwo – hipotetycznie – serwis może sterować rzeczywistością.
Pamiętacie zapewne, jak w ubiegłym roku wybuchała afera w mediach, kiedy serwis usunął dramatyczną fotografię zrobioną podczas wojny w Wietnamie, nagrodzoną Pulizerem w 1972, która przedstawiała nagie dziecko – co było naruszeniem regulaminu z wiadomych powodów. Przykład jeden z wielu, kiedy historia odstaje od norm wytyczonych przez Facebook, gdyż jest niewygodna z takich czy innych względów.
https://www.facebook.com/ernasolberg/posts/10154351913481832
Żyjemy w świecie, w którym portal Marka Zuckerberg jest największym oknem na świat i chociaż pozwala na niesamowite rzeczy, to jednak zawsze istnieje prawdopodobieństwo, iż kiedyś obróci się przeciwko nam. Być może przeciwko prawdzie. Wydaje mi się, że jest to jednocześnie nauczka dla dziennikarzy przed tym gdzie i co, a przede wszystkim jak powinni publikować. Jak również lekcja dla nas, że życie nie zaczęło się, a tym bardziej nie kończy się na Facebooku. Warto wziąć na to poprawkę.
Autor: Dariusz Filipek