Za sprawą nowej dyrektywy UE o prawach autorskich googlowska wyszukiwarka już wkrótce może całkowicie zmienić swoje oblicze. Google nie będzie jednak jedyną stroną, która ucierpi przez nowe prawodawstwo.

Unia Europejska zbliża się do uchwalenia szeroko zakrojonych przepisów dotyczących praw autorskich. Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym (bo taką nazwę ma przyjąć dokument), pod względem kontrowersyjności może równać się jedynie z zeszłorocznym rozporządzeniem o ochronie danych (RODO). Jednym z jej założeń jest narzucony na platformy takie jak Google i Facebook obowiązek płacenia wydawcom za wyświetlanie ich treści użytkownikom. Intencja być może wydaje szczytna, jednak… całkowicie nierealna w wykonaniu. Jej wejście w życie zasadniczo uniemożliwiłoby bowiem platformom wyświetlanie treści z innych źródeł. Kilka dni temu pokazywaliśmy, jak w takim wypadku będzie wyglądał news feed Google.

Google News testuje wyświetlanie wiadomości bez nagłówków i zdjęć, winny artykuł 13

Pora uświadomić sobie, że na nowej dyrektywie straci nie tylko google

Co się stanie, gdy nowe prawodawstwo faktycznie wejdzie w życie? Z dużym prawdopodobieństwem Google zacznie wyświetlać jedynie treści od wydawców w ramach wcześniej zawiązanych umów. A to z kolei przyniesie opłakane skutki dla większości mniejszych portali, stron tematycznych czy też blogów. Można bowiem założyć, że będzie to opcja łatwiejsza do zrealizowania dla dużych portali czy spółek mediowych niżeli niezależnych wydawców, czy blogów. Ci, będą musieli pogodzić się z mocnym spadkiem ruchu z tych źródeł.

Tutaj dochodzimy do momentu, w którym największą ofiarą stajemy się my wszyscy. Sprawa wcale nie wygląda bowiem lepiej z punktu widzenia użytkowników. Oznacza wyraźne ograniczenie liczby źródeł informacji, jakie możemy odkryć za pomocą wyszukiwarki. Obracanie się cały czas wokół tych samych źródeł na dłuższą metę jest nie tylko frustrujące, lecz także sprzeczne z założeniami sieci. Jest także bardzo niepokojące – bazowanie swojej wiedzy na jednym źródle informacji (niezależnie od tego, do jakiej strony ono należy) nigdy nie wychodzi na dobre. W dobie fake news i używania mediów do celów politycznych wydaje się to szczególnie niebezpieczne.

Jeśli scenariusz wejdzie w życie, spadek natężenia ruchu w mediach jest w zasadzie nieunikniony. To właśnie pokazuje najlepiej cały absurd związany z wprowadzeniem nowej dyrektywy. Unijni prawodawcy wydają się tak zajęci „ochroną” treści, że nie zauważają, że tym samym ograniczają twórcom możliwość ich rozpowszechniania. Ta nadopiekuńczość niesie za sobą także poważne skutki finansowe – w wielu przypadkach mowa tu także o odcięciu źródła monetyzacji. Trudno nie odnieść wrażenia, że przy pracach nad tym projektem nie zapytano samych zainteresowanych o tym, co o nim myślą. 

Prace nad dyrektywą trwają i nie jest jeszcze przesądzone czy i kiedy wejdzie ona w życie. Miejmy nadzieję, że inicjatywy takie jak #stopACTA2 i #saveyourinternet przemówią osobom decyzyjnym do rozsądku. W przeciwnym wypadku może to być naprawdę koniec nie tylko Google’a, jaki znamy, lecz także całego Internetu.