Cóż za fatalne wieści! Olympus przestanie produkować aparaty i obiektywy
Ponad stuletnie przedsiębiorstwo skupi się na produkowaniu optyki wykorzystywanej w medycynie. Na szczęście część fotograficzną utrzyma inna firma – JIP.

Firma Olympus powstała w 1919 roku jako TAKACHIKO SEISAKUSHO, a pierwsze wzmianki o nazwie, którą znamy dzisiaj, pojawiły się dwa lata później jako linia produktów. Skupione głównie na optyce przedsiębiorstwo zajmuje się m.in. medycyną, fotografią, biologią czy nagrywaniem dźwięku. Niestety jedna z tych dziedzin znika z oferty.
Aparaty z serii OM-D znane są z wysokiej jakości, co zresztą sam potwierdzałem, testując niedawno E-M1 Mk3. Większość aparatów Olympusa to format mikro 4/3, który zresztą jest „dzieckiem” japońskiej firmy. W ostatnich trzech latach sekcja fotograficzna przynosiła jednak straty, więc Olympus zdecydował się sprzedać ją Japan Industrial Partners. Największą uwagę Japończycy poświęcą medycznym narzędziom takim jak mikroskopy czy endoskopy.
Serie produktów nie znikną
JIP w przeszłości przejął m.in. markę laptopów VAIO od Sony, a teraz zajmie się kontynuowaniem dziedzictwa OM-D i Zuiko (obiektywy Olympusa). Zmieni się więc nazwa, nie wiadomo jednak czy nowy właściciel zdecyduje się na kontynuowanie rozwijania formatu mikro 4/3, czy może pójdzie w stronę popularniejszych pełnych klatek i APS-C. Ciężko się jednak spodziewać, by nieznany producent mógł od razu rywalizować z Sony, Canonem czy Nikonem.
Swoją drogą, żeby mocno wejść w rynek, Japan Industrial Partners będą musieli dość szybko pokazać nowy aparat, który będzie faktorem rozpędzającym marketing i ofertę nowego właściciela OM-D. Z drugiej strony – przesadny pośpiech może sprawić, że jakość produktu nie będzie najwyższa, a taki falstart może „zabić”. To już jednak ból głowy JIP – tak naprawdę możliwe, że aparaty tej firmy nie wyjdą poza rynek japoński.
The Verge informuje, że ostateczne warunki sprzedaży mają być ustalone w okolicach września, a do końca roku umowa między Olympusem i JIP ma być podpisana. Strony nie upubliczniły kwot, o jakich rozmawiają. W związku ze spadającą wartością może być tak, że nowi właściciele kupią znaną markę za stosunkowy „bezcen”.