Co z przyszłością twórców stron opartych o WordpPress w erze Gutenberga?
Nie jest tajemnicą, że WordPress od zawsze jest tworzony tak, aby był najbardziej przyjazny. Szczególnie dla właściciela strony opartej o ten CMS. Przejrzysty interfejs i dostęp do darmowych motywów miał być motorem napędowym. Gutenberg wtedy nie istniał.

Problem pojawiał się niestety w momencie, kiedy osoba, która nie jest programistą, chciała trochę zmodyfikować gotowe układy. Teraz ma to się jednak zmienić. Gutenberg ma być lekiem na wszystko. Po niespełna miesiącu od premiery najnowszego WordPressa warto sobie zadać jednak pytanie czy coś się zmieniło? Czy developerzy, stawiający strony na WP mogą sobie szukać innego zajęcie?
Gutenberg: trochę łatwiej, trochę trudniej
Odpowiedź na powyższe pytanie nie jest wcale taka prosta. Otóż Gutenberg faktycznie jest sporym ułatwieniem dla użytkownika, właściciela strony na WordPress. Jednak jest to ułatwienie w momencie, kiedy strona już jest postawiona, zmodyfikowana zgodnie z wymaganiami i gotowa do użytku. Wtedy, taki użytkownik może sobie modyfikować w edytorze wizualnym wszystkie treści, przesuwać okienka i mieć pełną nad nimi kontrolę. Jednak, żeby dojść do tego etapu, trzeba wcześniej taką stronę przygotować.
Wątpię, że właściciele średnich firm (bo strony na WordPressie cieszą się popularnością właśnie w takich segmentach – wiem to z własnego doświadczenia) poświęcą kilka/kilkanaście wieczorów na zasiadanie przed komputerem, czytanie dokumentacji Gutenberga i mozolne uczenie się edytora i stawianie swojej firmowej strony. Jestem przekonany, że dalej rozsądniej dla takiej osoby będzie zlecić postawienie witryny firmie zewnętrznej, znającej się na rzeczy. Warto pamiętać, że samo skonfigurowanie bloczków w Gutenbergu to nie wszystko, pozostają bowiem – pomijając samą instalację, która dla kompletnego laika często kończy się dość szybko porażką – kwestie optymalizacyjne, a co więcej – kwestie zabezpieczenia takowej strony.
Tak naprawdę zbyt wiele się nie zmieniło
Spójrzmy na to obiektywnie – samo pojawienie się WordPressa w wersji 5.0 Gutenberg (a zaraz potem 5.0.2), tak naprawdę niewiele zmieniło. No dobra, zmieniło to, że WordPress się rozwija, więc nazwijmy to inaczej – niewiele wprowadziło nowego. Od wielu lat mieliśmy do dyspozycji różnego rodzaju wizualne edytory, będące odpowiednikami (często o wiele lepszymi!) Gutenberga. Wystarczy wymienić Visual Composer, Divi, czy też Elementor. Trzymajmy się zatem tezy postawionej na początku tego tekstu. Załóżmy, że właściciel firmy XYZ był w stanie postawić od zera WordPressa Gutenberg teraz. Nie widzę więc żadnych przeszkód w tym, aby w przeszłości odwiedził ThemeForest i zakupił sobie jakiś płatny edytor wizualny. Tak się jednak nie działo, a może działo, ale był to bardzo niski odsetek. Myślę, że pojawienie się „piątki” niczego w tej kwestii nie zmieniło.
Programiści też skorzystają z Gutenberga
Idąc dalej tym tropem, można więc zakładać, że programiści, budujący strony na WordPress mogą zacząć korzystać z Gutenberga, jako darmowego rozwiązania dla wspomnianych wyżej (zazwyczaj) płatnych rozwiązań. Więc faktycznie – akurat to może być TA zmiana, jaką wprowadził Gutenberg – że strony teoretycznie mogą być deko tańsze, kiedy developer zaproponuje stronę na edytorze dostarczonym przez WordPressa. Oczywiście czy to będzie darmowy Gutenberg, czy też płatny Visual Composer, to nigdy nie dorówna to stronie napisanej od zera przez programistę.
Odpowiadając sobie na pytanie postawione w tytule, mogę powiedzieć, że przynajmniej na razie nic się nie zmienia. Ciężko jest mi przewidzieć przyszłość. W aktualnych czasach, technologie tak dynamicznie ewoluują, że nie mam nawet pewności czy za 5 lat, coś, co znamy teraz jako WordPress, będzie w ogóle istniało. Może być również tak, że Gutenberg na tyle się rozwinie, że będzie posiadał wiele ciekawszych, lepszych funkcji, niżeli posiadają płatne edytory. Programiści WordPressa cały czas zbierają dane od użytkowników i pracują nad poprawą swojego edytora. Wszystko wydaje się więc możliwe, aczkolwiek daję nikłe szanse na to, że za jakiś czas, prezesi firm, które nie są związane z branżą programistyczną w żaden sposób, będą tworzyć swoje strony w domowym zaciszu. Bo przecież jak to? Prezes miałby pracować? Nie ma takiej opcji.