Wygląda na to, że Clubhouse zaliczył incydent z wyciekiem rozmów w pokojach. Okazuje się, że jeden z użytkowników udostępniał je na stronie internetowej.

Clubhouse to nowość w mediach społecznościowych. Aplikacja koncentruje się na rozmowach głosowych użytkowników zrzeszonych w ramach tematycznych pokoi. To dość ciekawe podejście, zwłaszcza teraz, kiedy kontakty między ludźmi są w pewnym stopniu ograniczone. Stawianie na głos, zamiast „uwielbianych” przeze mnie Stories, to może być nowy trend w social media. Już teraz można zobaczyć, że coś w tym temacie działa Twitter – wspominałem o tym na łamach DailyWeb. Wracając jednak do Clubhouse, to okazuje się, że miał miejsce pewien incydent związany z bezpieczeństwem przeprowadzanych za jego pośrednictwem rozmów.

Incydent z przekazywaniem rozmów w Clubhouse

O całej sprawie donosi Bloomberg. Według informacji serwisu jeden z użytkowników Clubhouse znalazł sposób, aby „przejąć” dźwięk z aplikacji, czyli rozmowy użytkowników. Przekazywał je na swoją witrynę internetową. Co ciekawe, rozmowy pochodziły z kilku pokoi. Incydent ten został potwierdzony przez rzeczniczkę Clubhouse. Użytkownik, który dopuścił się takiego procederu, został zablokowany. Bloomberg podaje, że jednocześnie zostały wdrożone nowe zabezpieczenia.

Clubhouse już zapowiadał nowe zabezpieczenia

To dość niefortunna sytuacja, ponieważ niedawno informowaliśmy Was o tym, że Clubhouse ma już wprowadzić nowe zabezpieczenia, jako wynik przeprowadzonych nad nim badań.

Jak wskazuje Stanford Internet Observatory użytkownicy mogą mieć pewne obawy, co do podsłuchiwania ich przez chiński rząd. Wszystko przez to, że właściciele Clubhouse wykorzystują do funkcjonowania aplikacji infrastrukturę firmy Agora. Z przeprowadzonego przez Stanford Internet Observatory dochodzenia wynika, że każdy użytkownik Clubhouse otrzymuje swój unikalny numer identyfikacyjny. Podobnie jest z pokojem, do którego dołącza. Wszystko, póki co wygląda w miarę legitnie. Tylko, że dane te nie są w żaden sposób szyfrowane. I tu jest klops, ponieważ, jak twierdzi SIO, łatwo powiązać użytkownika z jego wypowiedzią, do której to dostęp może mieć chiński rząd.

Źródło: Bloomberg