Ponad rok temu usłyszałem o magicznym urządzeniu od Google – Chromecast. Jest wielkości pendrive’a, ale potrafi dużo, dużo więcej. Kiedy tylko dowiedziałem się o jego istnieniu powiedziałem sam sobie: „WOW! Muszę to mieć.” (zamiast „WOW” w oryginale pojawiło się inne słowo ;)).

Poczytałem trochę o tym akcesorium i utwierdziłem się jeszcze bardziej w mojej wizji wejścia w posiadanie Chromecast. Jakoś tak się zdarzyło, że od zeszłorocznych wakacji minęło trochę czasu, ale już jest podpięty i działający.

Pokrótce – co to jest ten Chromecast?

Produkt Google (ta firma hardware’u nie wypuszcza zbyt wiele pod własną marką) – to musi być coś. Wielkości pospolitego pendrive’a – ledwo ponad 7cm długości. W środku znajduje się chip umożliwiający odtwarzanie video 1080p poprzez port HDMI, moduł WiFi w standardzie b/g/n, 512 mega RAM (PIĘĆSET DWANAŚCIE! Na księżyc dali radę dolecieć z 4 kilo!) oraz 2 giga pamięci typu flash. Dzięki chipowi firmy Marvell(dobra nazwa;)) Chromecast dobrze radzi sobie z video. Wszystkie bugi, na które narzekali użytkownicy zostały już poprawione.

Ciekawostką jest, że takie urządzenia istniały zanim wzięło się za to Google. W sumie to dodali swoje logo, api i soft – tylko tyle i aż tyle. Wystarczyło do stworzenia naprawdę fajne gadżetu.

Co dzięki powyższemu otrzymujemy? „Pendrive”, który zamiast portu USB posiada wyjście HDMI i gada z naszym telefonem/PC poprzez WiFi – lokalnie oraz przez internet.

Chromecast potrzebuje zasilania, za to odpowiedzialny jest kabel microUSB. W zestawie mamy ładowarkę, ale możemy podpiąć kabel do gniazda USB w telewizorze (o ile takie posiadamy) i też działa jak ta lala. Ładowarka z zestawu niestety jest przystosowana do gniazdek zza Oceanu, ale x-kom dostarcza nam ładowarkę do pendrive na nasze europejskie gniazdka. Tutaj też troszkę bólu dupy – formularz adresowy przy finalizacji zamówienia x-koma jest do dupy, podajesz nowy adres, a i tak leci na stary, support odzywa się jak paczka jest już w drodze, ale nie o tym :).

Podpinamy zasilanie, a następnie do telewizora. Bardzo krótka konfiguracja (Parujemy oraz wpisujemy przez telefon/PC hasło do naszego WiFi. Gotowe.), przełączamy źródło i:

IMG_20150112_194005

Klasycznie – dostajemy aktualizację. Sporym zaskoczeniem było wyświetlanie komunikatu po polsku.

Na telefonie instalujemy sobie aplikację Chromecast, a w przeglądarce dodajemy rozszerzenie. Tyle.

Możemy zrobić mirror obrazu z telefonu (robienie zdjęcia ekranu na którym wyświetlamy podgląd zdjęcia daje dziwny efekt):

IMG_20150112_194634[1]

Lub mirror karty z Chrome:

IMG_20150112_201456[1]

Dzięki temu, że robimy mirror karty, a nie widoku przeglądarki możemy np: puścić sobie film na jednej karcie, wysłać ją na TV, następnie przełączyć się na inną kartę i działać dalej. Przesyłaniu dźwięku niczego nie brakuje.

Chromecast dzięki temu, że ma otwarte Api posiada swoje „apki” na Androida oraz rozszerzenia do Chrome np: Videocast pozwalający odtwarzać filmy z dysku (z napisami):

IMG_20150112_203400[1]

Inne ciekawe ficzery:

Youtube wygląda dokładnie tak samo jak aplikacja na Smart TV lub PS3, ogromną zaletą jednak jest to, że w ogóle nie ma lagów. W sumie to poza YT przesyłając obraz też nie ma lagów, jedyne opóźnienie jakie zauważyłem jest (około 1/3 sekundy) podczas mirrora karty w Chrome.

Jeśli mamy włączony Chromecast, ale nie wysyłamy żadnego obrazu to standardowo mamy serwowane kojące oko tapety:

Ale i na to jest rozszerzenie i nazywa się PictaCast. Pozwala nam na używanie telewizora jako ramki wyświetlającej zdjęcia z folderu na PC.:

Chromecast posiada również tryb „Gościa”. Wchodząc w ustawienia wyświetlany jest PIN. Możemy go podać dowolnej osobie i będzie mogła wysyłać obraz do naszego TV nie będąc nawet w naszej sieci LAN.

Właściwie to wszystko :)

Chromecast mogę ze spokojnym sumieniem nazwać bezprzewodowym HDMI. Zero lagów, koniec z podłączaniem przez kabel. Chcesz coś szybko pokazać na TV z telefonu ale nie masz Lumii i aplikacji Photobeamer – robisz mirror ekranu:) Działa szybko, sprawnie i przyjemnie. W sumie to większość produktów od Google właśnie tak działa. Brakuje mi (albo jeszcze do tego nie doszedłem) przesyłania obrazu z gry. Oj grałbym wtedy :)

To był dobry zakup, polecam.