Przedstawiciele amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości otwarcie rozważają sposoby na ograniczenie siły rynkowej giganta. Czyżby szykował się koniec pewnej ery?
Choć spekulacje na temat tego, że amerykańska administracja będzie starała się ograniczyć pozycję Google, pojawiają się w branży od dłuższego czasu, widmo realnych rozwiązań w tym zakresie nigdy jeszcze nie było tak wyraźne. Amerykański Departament Sprawiedliwości prowadzi bowiem kolejne dochodzenie przeciw gigantowi na temat domniemanego naruszenia przepisów prawa antymonopolowego. Tym razem chodzi o kwestie kontroli Google nad globalnym rynkiem reklamy cyfrowej. Jak donosi Politico, powołując się na osoby zaangażowane w sprawę, w grę wchodzi nawet zmuszenie giganta do sprzedaży Chrome i ograniczenie jego działalności na rynku reklamowym, szacowanym obecnie na ok. 162,3 mld dolarów.
Przypomnijmy, że przeciw Google toczy się także inny pozew antymonopolowy, tym razem w sprawie o nadużycia kontroli nad rynkiem wyszukiwarek internetowych. Tutaj kwestią sporną wydaje się sposób, w jaki gigant używa należącego do niego systemu Android w celu ugruntowania pozycji swojej wyszukiwarki.
Wbrew pozorom, cała ta sytuacja stanowi nie problem nie tylko dla Google. Oba pozwy mogą utorować drogę do pierwszego od dziesięcioleci podziału amerykańskiej firmy z decyzji sądu, czego skutki mogą odczuć także inni przedstawiciele branży. Nie zapomnijmy bowiem, że na celowniku znajdują się także kolejni tech-giganci z Facebookiem i Apple na czele.
Chrome jest obecnie najczęściej używaną przeglądarką na świecie, z prawie 70% udziałem w ruchu desktopowym i 64% na urządzeniach mobile. Gdyby Google był zmuszony do jej sprzedaży, z pewnością nie miałby problemów ze znalezieniem zainteresowanych zakupem. Wśród potencjalnych nabywców wymienia się takie firmy jak Microsoft, Oracle, Samsung czy Adobe.
Dotychczas żadna z zainteresowanych stron nie zdecydowała się na skomentowanie doniesień. Biorąc pod uwagę, że sprawa ma charakter mocno polityczny, można się jednak spodziewać, że kolejne doniesienia na ten temat pojawią się jednak jeszcze przed wyborami prezydenckimi w USA, które datowane są na 3 listopada.