Chiny zabierają się na poważnie za rozwiązanie problemu uzależnienia młodzieży od gier komputerowych. Jak to zazwyczaj bywa, ograniczenia i zakazy nie są najlepszym motywatorem do zmiany nawyków.
Sektor gamingowy jest w tej części świata i tak niezwykle mocno obwarowany obostrzeniami i przepisami, mającymi na celu regulować dostęp osób niepełnoletnich do gier. W Europie sprawa ma się trochę inaczej, głównie za sprawą etykiet z ograniczeniem wiekowym konkretnej gry. Teoretycznie, przecież każdy powinien zwracać uwagę czy kupuje produkt przeznaczony dla swojej grupy wiekowej (wiadomo, jak bywa).
Raport China Game Industry Group Committee wskazał, że ograniczenie zakazujące grania w gry powyżej 3 godzin dziennie dla osób poniżej 18 roku życia, miało na celu odwrócenie negatywnych trendów w społeczeństwie. Grozi to przecież auto izolacją od społeczeństwa, niechęcią do podjęcia pracy czy nawiązywania znajomości, a w konsekwencji buduje wątpliwe fundamenty dla przyszłych pokoleń.
Chińscy urzędnicy określali nadużywanie gier komputerowych przez młodych ludzi jako “duchowe opium”. Ciężko się jednak dziwić po kilku latach pandemii, że młodzież nie chce rezygnować ze swojego wirtualnego świata znajomych i zasad, które sami sobie stworzyli. Czy podobny pomysł miałby rację bytu w Europie? Według portalu Statista tygodniowo pod względem poświęcanego czasu na gry komputerowe Chińczycy przodują w rankingu i spędzają ponad 12 godzin. Na podium tego niechlubnego rankingu znajdują się same państwa azjatyckie, znacznie powyżej średniej globalnej.
Europa zajęta innym sektorem gier… na szczęście
Podczas gdy Chiny zmagają się z plagą mało rozwojowych gier komputerowych, Europa walczy z nieuczciwymi praktykami hazardu online. Nie ma w ręku zbyt wiele narzędzi, którymi można by uregulować rynek gamingowy, jednak otwarte pytanie brzmi, czy w tym miejscu to rola rodzica nie powinna być tą dominującą nad przepisy regulujące tę sferę życia?
iCloud wyświetla w galerii zdjęcia i filmy od nieznajomych – takiej wpadki Apple dawno nie zaliczyło