Długo musieliśmy czekać na słuchawki TWS od legendarnego Bowers & Wilkins. Nic dziwnego – firma nie uznaje półśrodków, więc ich produkt musiał być perfekcyjny.
Nie minęło nawet pół roku od momentu gdy Bowers & Wilkins zademonstrował dwa modele słuchawek TWS. Sporo minęło jednak od czasu gdy takie słuchawki prezentowała konkurencja. B & W nie uznaje jednak półśrodków, ich produkt musiał być perfekcyjny. Tak powstały słuchawki Bowers & Wilkins Pl5, które testował Kuba oraz Pl7, które trafiły do mnie. Czy udało się po raz kolejny osiągnąć perfekcję? Zobaczmy!
Bowers & Wilkins – z garażu na salony
Jeśli jesteście miłośnikami dobrego dźwięku, musieliście słyszeć o tej legendarnej marce. Jeśli nie, to spokojnie, szybko Was wprowadzę. Historia Bowers & Wilkins rozpoczęła się na wiele lat zanim pojawiło się w niej nazwisko Wilkinsa. John Bowers, który był filarem firmy jako młody chłopak z Anglii trafił podczas wojny do Royal Corps of Signals. Niewątpliwie motto jego jednostki stało się też jego mottem — certa cito, czyli szybko i sprawnie.
Wiedza i doświadczenie zdobyte podczas wojny pokierowały dalszą karierą Johna. W 1960 roku wraz ze swoim przyjacielem założył on sklep elektryczny. Sprzedawał w nim części i urządzenia na jego zapleczu. Tworzył też własne konstrukcje. Ze szczególnym zamiłowaniem konstruował głośniki. Każdy odłożony przez niego pens przeznaczony był na badania i prace nad lepszym sprzętem.
Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo John już w 1966 roku mógł pozwolić sobie na założenie własnej firmy. John Bowers oraz Roy Wilkins nazwali ją B & W Electronics Ltd. Wiąże się z tym ciekawa historia — wielką pomocą okazał się spadek w wysokości 10 000 funtów, który pozostawiła po sobie niejaka pani Knight. Starsza kobieta, podobnie jak wielu innych klientów, wiedziała, że to sprzęt Bowers & Wilkins tworzyć będzie historię!
Pierwsza komercyjna konstrukcja firmy – głośnik P1 – sprzedawała się tak dobrze, że ustabilizowała przyszłość marki. Kolejne lata to kolejne świetne konstrukcje. Mógłbym teraz wymieniać te najważniejsze lub wspominać o stosowaniu pionierskich materiałów jak kevlar (niemal 50 lat temu!). Najlepszą rekomendacją tego sprzętu niech będzie jednak fakt, że w tamtych czasach prawie każde studio nagrań korzystało z referencyjnych głośników B & W. Wliczając w to sławne Abbey Road (The Beatles) czy Decca (Rolling Stones).
Jeśli 3 lutego 1959 roku był dniem „w którym umarła muzyka”, to dniem, w którym umarło studyjne brzmienie był niewątpliwie 20 grudnia 1987 roku. Wtedy, po krótkiej chorobie, odszedł niesamowity John Bowers.
Bowers & Wilkins Pl7 – warto było czekać!
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że obecnie słuchawki typu TWS to pewien kompromis między jakością dźwięku, wygodą i funkcjonalnością. Bowers & Wilkins kazało długo czekać na swoje produkty z tej kategorii. Niemal każdy producent słuchawek premium ma już taki sprzęt w ofercie. Niektórzy zaprezentowali już nawet kilka ich generacji.
B & W nie ma w zwyczaju zadowalać wszystkich. Nie wypuszcza na rynek produktów pochopnie zaprojektowanych. Oznaczało to dla klientów i miłośników firmy, że na ich słuchawki TWS będzie trzeba trochę poczekać. Było jednak warto, otrzymaliśmy produkt kompletny, nowoczesny, w pewien sposób unikalny i, co najważniejsze, świetnie brzmiący. Nie wyprzedzajmy jednak faktów.
Za stworzenie słuchawek odpowiedzialni są ci sami inżynierowie, co za Bowers & Wilkins z serii 800 Diamond, które wykorzystuje się m.in. w Abbey Road Studios. Konstrukcja Bowers & Wilkins Pl7 oparta jest na dwóch przetwornikach w każdej słuchawce. Każdy z nich ma też osobny wzmacniacz.
Bowers & Wilkins Pl7 to model flagowy. Wspiera obsługę high-res audio w 48 kHz przy 24 bitach. Słuchawki zapewniają aktywną redukcję hałasu oraz tryb ambient, wszystko to w sposób adaptujący się do panujących warunków otoczenia. Funkcje te realizowane są przez aż 6 mikrofonów (po 3 w każdej słuchawce).
Etui, służące jako powerbank, można ładować bezprzewodowo lub za pomocą kabla USB-C. Co ciekawe, możemy podłączyć etui kablem USB-C – mini-jack do dowolnego urządzenia z wyjściem słuchawkowym. Dzięki temu dźwięk będzie transmitowany bezprzewodowo do naszych słuchawek. Niesamowita i pionierska funkcja!
Bowers & Wilkins Pl7 dostępny jest w kolorze biało-złotym oraz czarno-złotym. Można je nabyć w sieci sklepów Top Hi-Fi & Video Design w cenie 1799 zł.
Pierwsze wrażenia
Pewnie się domyślacie, ale bardzo ucieszyła mnie możliwość testowania najnowszych słuchawek od Bowers & Wilkins. Zaraz po odbiorze od kuriera, postanowiłem się im przyjrzeć. Byłem naprawdę ciekawy, co otrzymam, a przecież wiedziałem, czego mogę się spodziewać po tej legendarnej firmie.
Pl7 to model, który zapakowano w zgodzie z tradycją firmy — dość minimalistycznie. Biały kartonik nieprzesadnej wielkości skrywał słuchawki i etui-powerbank. Pod nim znalazło się miejsce dla dodatkowych akcesoriów — kabelka USB-C, kabla USB-C – mini-jack, gumek do uszu w 3 rozmiarach oraz standardowej instrukcji.
Etui wykonane jest z przyjemnego w dotyku, matowego plastiku. Testowałem słuchawki w kolorze biało-złotym. Muszę przyznać, że połączenie obu kolorów — chociaż nie jestem fanem — wyszło całkiem ciekawie. Same słuchawki prezentują się równie dobrze, nie są przesadnie duże. Po założeniu nie wygląda się w nich „śmiesznie”.
Etui posiada podłużną diodę, która informuje o stanie słuchawek. Pod nią jest też duży, płaski przycisk funkcyjny. Na samym dole znalazło się miejsce dla portu ładowania, który, jak wspomniałem, służy również do przesyłania muzyki za pośrednictwem kabla USB-C – mini-jack). Obie słuchawki posiadają panel dotykowy do ich obsługi.
Całość dopełnia aplikacja. Jest ona całkiem intuicyjna. Daje dostęp do podstawowych informacji, takich jak procent naładowania słuchawek czy wybrany tryb słuchania. Pozwala też na sterowanie ANC/ambient oraz ustalenie jego stopnia. Daje również możliwość aktualizacji sprzętu lub wyłączenia czujnika, który wykrywa to, czy słuchawki są w naszych uszach, czy już w etui. Jest też dodatkowa zakładka, która pozwala odtwarzać spokojne dźwięki w celu skupienia lub relaksu.
Redukcja szumu i jakość dźwięku
A jak brzmią te słuchawki? Zacznijmy od aktywnej redukcji hałasu i trybu ambient. Cały system wspiera aż 6 mikrofonów, czyli po 3 w każdej słuchawce i system, który potrafi adaptować swoje działanie do panujących warunków. Słuchawki same w sobie też nieźle radzą sobie z redukcją hałasu, pasywna izolacja jest naprawdę zauważalna.
ANC z Bowers & Wilkins Pl7 jest zaskakująco dobre. Trzyma odpowiedni poziom, chociaż widać tu też pewne skupienie projektantów, którzy zdecydowanie obrali sobie za cel niwelowanie dolnego pasma dźwięku. Co to oznacza w praktyce? Aby przetestować możliwie najwięcej scenariuszy, odtwarzałem z głośników charakterystyczne sceny – dźwięki w samolocie i komunikacji miejskiej, kawiarniany szum, odgłosy domowych sprzętów, a nawet tych budowlanych. Niemal wszelkie dudnienia, pukania czy tąpnięcia zostają w magiczny sposób wycięte.
W większości przypadków można jednak usłyszeć szczątkowo charakterystykę testowanej scenerii — czy to gwar ludzi, czy szum odkurzacza. Niemniej wszystko to słychać o kilka poziomów ciszej niż bez włączonej funkcji ANC. Tryb „auto” ma za zadanie dopasowywać redukcję hałasu do aktualnych warunków i to faktycznie działa. Zauważyłem zmianę np. gdy przechodziłem z dziennego pokoju, gdzie mocno hałasował Netflix do sypialni, w której panowała cisza.
Tryb Ambient ma dodatkowy suwak, którym można kontrolować wzmocnienie dźwięku. Jego praca jest zauważalna. Muszę przyznać, że to jeden z najlepiej działających tego typu trybów na rynku. Przetestowałem już trochę słuchawek, a funkcja ta jest dla mnie bardzo ważna i szczególnie zwracam na nią uwagę.
Sam dźwięk to chyba najtrudniejszy w ocenie przedmiot testów. Jak wielokrotnie już powtarzałem, to subiektywne odczucie, na które wpływ mogą mieć nawet katar czy przechodzona infekcja. Zawsze doradzam sprawdzenie sprzętu w profesjonalnych miejscach i kontrolowanych warunkach. W tym miejscu polecam ogólnopolską sieć salonów Top Hi-Fi & Video Design, która udostępniła mi sprzęt do testów.
Jeśli jednak jesteście ciekawi mojego zdania, to mam dobre wiadomości. Bowers & Wilkins Pl7 to sprzęt, który sprosta oczekiwaniom miłośników dobrego dźwięku. Od kilku lat, gdy upowszechniły się słuchawki TWS, jesteśmy bombardowani kolejnymi nowościami. Niestety sprzętu oferującego spektakularne doznania jest jak na lekarstwo. Bowers & Wilkins Pl7 będzie tu jednak miłą odmianą. Dźwięk prezentowany przez słuchawki jest niesamowicie dynamiczny. Wyjątkowa i unikalna konstrukcja oparta na dwudrożnych, dużych przetwornikach daje o sobie znać.
Muzyka wybrzmiewa z energią znacznie większych, nausznych słuchawek. Nie ma tu ociężale wstającego środka czy tępego, niemal płaskiego basu. Każde spektrum jest indywidualnie zarysowane – zarówno doły, środek, jak i góra mają własny charakter. Nic tu niczego nie przyćmiewa. Koloryt dźwięku jest bardzo energiczny, wcale jednak nie męczy podczas dłuższych odsłuchów. Widać tu też przewagę nad niektórymi innymi konstrukcjami. Wyjątkowa szczegółowość dźwięku zauważalna jest zwłaszcza przy materiale odtwarzanym ze źródeł o bezstratnej jakości. Na koniec muszę wspomnieć o basie, który w przypadku słuchania elektronicznej muzyki potrafi zapewnić dogłębny drenaż mózgu. To coś, czego nie da się zapomnieć i ciężko też uwierzyć, że takie wrażenia zapewniają tak małe słuchawki.
Unikalne funkcje i użytkowanie
Przekazywanie dźwięku poprzez etui słuchawek to coś, co widzę po raz pierwszy w tego typu sprzęcie. Chyba nie pomylę się twierdząc, że nie ma drugich takich słuchawek na rynku! Działanie i idea są bardzo proste, a potencjalna liczba zastosowań – ogromna i niesamowita. Wystarczy podpiąć etui do źródła dźwięku, które dysponuje kablem jack 3,5 mm. Etui może dzięki temu udostępnić dźwięk za pośrednictwem Bluetooth do kompatybilnego urządzenia. Nie muszą to być nawet nasze słuchawki Pl7. Naprawdę jestem w szoku. W ten sposób możemy na małych bezprzewodowych słuchawkach słuchać np. muzyki z gramofonu (o ile nasz wzmacniacz ma wyjście mini-jack). Niesamowita sprawa!
Co więcej, słuchawki wspierają 24-bitowe połączenia dzięki Qualcomm AptX Adaptive. Otwiera to całkiem nowe możliwości — czy to słuchania muzyki w lepszej jakości, czy też korzystania ze słuchawek podczas rozgrywki, bez opóźnień w przesyle dźwięku.
Bezprzewodowe słuchawki typu TWS są niczym bez ładującego etui. W przypadku Pl7 jest tu wszystko, co powinno — ładowanie bezprzewodowe oraz to szybkie, dzięki któremu wystarczy 15 minut, by wydłużyć czas pracy o 2 kolejne godziny. Same słuchawki zapewnią 4 godziny pracy, etui wydłuży też czas o dodatkowe 16 godzin. Nie pamiętam, by udało mi się rozładować słuchawki w trakcie używania. Etui całkiem sprawnie dbało o kondycję baterii, a jego krótkie ładowanie dwa-trzy w tygodniu zupełnie załatwiało sprawę.
Podczas używania słuchawek nie doświadczyłem żadnych problemów. Połączenia nawiązywane są błyskawicznie. Nie było problemów z transmisją dźwięku nawet przy przechodzeniu do sąsiedniego pokoju, oddzielonego solidną ścianą. Aplikacja towarzysząca działa responsywnie i daje dostęp do wszelkich potrzebnych funkcji, przy czym jest bardzo intuicyjna.
Intuicyjna jest też obsługa dotykowych paneli na obu słuchawkach. Przy pomocy stuknięć można kontrolować muzykę, przełączać się między trybami ANC/Ambient, inicjować oraz zakańczać rozmowy telefoniczne czy też sterować asystentem głosowym. Czujnik założenia słuchawek działa bezbłędnie, zatrzymując muzykę po wyjęciu z uszu lub włączając ją po założeniu.
Wrażenia końcowe
Bowers & Wilkins Pl7 to model, który zadebiutował gdy niemal każdy producent słuchawek miał już podobny sprzęt w ofercie. Nie jest to jednak nieplanowane opóźnienie, a konkretny plan, który miał dostarczyć gotowy i wyjątkowy produkt. Trzeba przyznać, że sztuka ta się udała. Tym samym otrzymaliśmy sprzęt, który oferuje wszystko to, co konkurencja, ale również potrafi się na jej tle mocno wyróżnić.
Niesamowitą indywidualnością będzie jakość i perfekcyjna precyzja dźwięku. To chyba powinna być kluczowa cecha dobrych słuchawek, prawda? Mam jednak wrażenie, że nie wszyscy producenci o tym pamiętają. Bowers & Wilkins lekcję odrobił celująco, warto więc było czekać.
ANC i tryb Ambient to kolejne cechy, które czynią model Pl7 dobry wyborem. Tryb auto i regulowany poziom wzmocnienia dźwięku to na pewno zalety. Chciałbym, by testowany sprzęt trochę bardziej wycinał też środkowe i górne pasma dźwięków. To jednak tylko moje małe życzenie, które nie ma wpływu na ogólną ocenę.
Zarówno wykonanie, jak i perfekcyjna jakość w pełni uzasadniają cenę sprzętu. Są jednak rzeczy, które czynią Bowers & Wilkins Pl7 unikalnymi. To chociażby pionierski pomysł na to, by etui słuchawek było również transmiterem dźwięku, który po podłączeniu kablem do źródła, przekaże go na dowolne słuchawki BT — przy czym nie muszą to nawet być nasze Pl7!
Bowers & Wilkins Pl7 – specyfikacja techniczna
Funkcje |
|
Kodeki audio |
|
Profile BT |
|
Zakres częstotliwości |
|
Moc | < 0r =10.0 dBm |
Przetworniki | Dwudrożne, 9,2 mm, armaturowe |
Pasmo przenoszenia | 10 Hz do 20 kHz |
Zniekształcenia | <0,3% (1kHz/10mW) |
Czas działania | 4 godziny |
Ładowanie | 15 minut na każde dwie godziny działania |
Waga | 14 gramów słuchawki (para), 61 gramów etui |
Instrukcja obsługi w formacie PDF na stronie producenta. Cena w salonach Top Hi-Fi & Video Design to 1799 zł.
Galeria zdjęć
Sprzęt do testów otrzymaliśmy od marki Top Hi-Fi & Video Design.
Artykuł partnerski, stworzony przy współpracy z zewnętrznym partnerem.