W 2008 roku Berlin wprowadził do użytku logo beBerlin, które stawiało na indywidualizm i wolność jednostki. Po dwunastu latach Izba Deputowanych – jednoizbowy parlament miasta i jednocześnie kraju związkowego Berlina – zaprezentowała nowy znak.
Nowy znak stolicy, a zarazem największego miasta naszych zachodnich sąsiadów, jest częścią nowej akcji, mającej na celu wytworzenie większej spójności i silniejszego poczucia wspólnoty w populacji. Zupełnie nie dziwią mnie takie zakusy, patrząc, w którym kierunku rozwija się Berlin i jak zachowują się przyjezdni, osiedlający się w tym miejscu. Akcja prowadzona będzie pod hasłem #WirSindEinBerlin, co w wolnym tłumaczeniu brzmi #JesteśmyJednymBerlinem.
Było nietypowo, a jest…
Poprzedni znak był dość nietypowy. Mieliśmy do czynienia z przedrostkiem „be” i towarzyszącą mu ikoną, przedstawiającą bramę brandenburską, płynnie przechodzącą w czerwoną aplę, na której umieszczono nazwę miasta. Oba człony hasła beBerlin były nienaturalnie rozbite, a sam znak sprawiał wrażenie chaotycznego.
W porównaniu z poprzednim logo, w którym dużo było kreacji, nowy znak jest bardzo ascetyczny. Można powiedzieć, że zawartość logo w logo jest znikoma. Mamy tu jedynie nazwę miasta i znanego z herbu miasta niedźwiedzia, zamkniętego w dwóch ramkach. Fantazyjność tego logo możemy porównać do znaków drogowych czy tablic rejestracyjnych.
Oficjalny start akcji #WirSindEinBerlin zaplanowano na 12 września 2020 i na razie niewiele o niej wiemy. Jak wynika z wypowiedzi miejskich urzędników, nowa identyfikacja ma być czymś więcej, a zarówno specjalnie stworzony na tę okazję font, jak i wizerunek niedźwiedzia mają być udostępnione mieszkańcom i sympatykom Berlina. W sieci pojawił się jedynie jeden dokument pdf, z którego możemy dowiedzieć się więcej o planach Berlina.
Na dwóch stronach, z czego jedna jest tytułową, a drugą możecie zobaczyć powyżej, zawarto koncepcję marki, stworzonej przez studio Jung von Matt. Założenia wydają się sensowne, gorzej jest z wykonaniem. Na plus z pewnością można zapisać fakt, że znak przygotowano w trzech wersjach – pełnym, uproszczonym do samego B z niedźwiedziem i ultrauproszczonym do samego B. Problem w tym, że w wersji „S”, inicjał miasta został powiększony i mocno dominuje nad sylwetką zwierzęcia. Studio chwali się modułowością i uniwersalnością znaku, jednak ja widzę tutaj brak spójności i chaos. W jednym przypadku dodatkowa treść jest doczepiana w dodatkowym polu, w innym dodawana do pola z nazwą miasta. Chaos widzimy także w zastosowanej typografii. Nowe logo ma być zalążkiem design systemu, tylko do końca nie wiadomo, czy chodzi o markę miasta, system identyfikacji wizualnej czy design system do wykorzystania w sieci.
Adidas stworzył buty we współpracy z… komunikacją miejską. W Berlinie każdy chce je mieć
Z oceną nowej marki Berlina musimy zaczekać do 12 września, kiedy mam nadzieję, zostanie pokazane trochę więcej. Nie chce mi się bowiem wierzyć, że tak duże miasto i tak duża agencja pozwolą sobie na taką fuszerkę, jaką do tej pory jest #WirSindEinBerlin. Począwszy od niejasnego rozgraniczenia między kampanią marketingową czy społeczną a marką miasta, przez absurdalne grafiki, na których połączono piktogramy (jedne wektorowe, inne rastrowe!) z UI-owymi buttonami i wizualizacjami plakatów, kończąc na komicznym wpisaniu niedźwiedzia, w rysunek złotego podziału, którego szukałbym raczej w projekcie na Behance u niezbyt doświadczonego projektanta, niż w poważnym projekcie znanej i cenionej agencji.