Szczególnym miłośnikiem gier mobilnych nie jestem i nigdy nie byłem. Zdarzały mi się krótsze lub dłuższe flirty z tą lub inną produkcją. Jednak te przygody zawsze kończyły się całkowitą utratą zainteresowania. Dzisiaj wiem, że jest to jedna z cech użytkowników darmowych gier mobilnych. Niski próg wejścia, najpierw wysoki poziom zaangażowania, który potem leci na łeb na szyję i jeśli nie wydarzy się nic wyjątkowego, to gracz znika. Przechodzi do innej produkcji. Dlatego trzeba działać szybko i chyba właśnie taką strategię wybrali twórcy „Battle Legion”.

Sama produkcja nie jest specjalnie skomplikowana. Stanowi niezłe połączenie mechanizmów znanych z „Clash Royale” z elementami gier idle oraz autobattler. Sama rozgrywka jest prosta. Gracz tworzy własną armię, rozstawia żołnierzy na mapie, przeciąga palcem po prawej stronie ekranu i zostaje mu wylosowany przeciwnik. Dochodzi do starcia, które można wygrać lub przegrać. To nie są specjalnie długie walki. Trwają po 20 sekund, a jako odbiorca nie mam na nie absolutnie żadnego wpływu. Wszystko zależy od początkowego ustawienia żołnierzy.

Każdy szyk można skontrować, więc czasem warto zamieszać na własnej planszy w celu pociągnięcia liczby zwycięstw. Po prosto trzeba liczyć się z tym, że na pewno trafią się armie, które poradzą sobie z wybraną strategią. Na tym polega „Battle Legion”.

Ten element skojarzył mi się z produkcjami z gatunku autobattler. Tam również wystawiałem armię, często złożoną z bohaterów, i następnie obserwowałem ich starcia z przeciwnikami. Mogłem tylko patrzeć, nic więcej. Przy czym starcia w „Battle Legion” są bardzo krótkie i nie wymagają ode mnie pokonania większej liczby graczy. To są szybkie potyczki jeden na jeden, z minimalną interakcją ze strony odbiorcy. Dzięki czemu twórcy mogli postawić na asymetryczny tryb gracz konta gracz. Co to oznacza? Tylko jedna z osób musi być zalogowana. Dla niej losowane są już zdefiniowane i zapisane wcześniej armie. Nie ma znaczenia, ilu graczy jest aktualnie aktywnych. Przeciwnik dla mnie zawsze się znajdzie.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

To jest bardzo dobre rozwiązanie! „Battle Legion” udowadnia, że wcale nie trzeba utrzymywać dużej liczby graczy online, aby stworzyć ciekawą produkcję nastawioną na konflikt pomiędzy dwoma użytkownikami. Tutaj walczą ze sobą wcześniej stworzone przez graczy armie, a więc w dalszym ciągu walczę z czymś, czym zarządza człowiek.

Nie przeczę, że „Battle Legion” jest prosty i angażujący. Wyraźnie nastawienie na krótkie czasy sesji, czasem wręcz automatyczne, znalazło swoje odzwierciedlenie w zarządzaniu zasobami oraz monetyzacji. Do ulepszania jednostek potrzebne są ich kopie, które otrzymuje się z darmowych lub płatnych paczek. Ale to nie wszystko! Bez złota nie da się podbić poziomu regimentu, a przyrost tego zasobu jest ograniczony. Po osiągnięciu dziennego limitu nie pozostaje nic innego, jak odwiedzenie sklepu premium. Z moich doświadczeń wynika, że właśnie ten zasób jest wąskim gardłem blokującym rozwój mojej armii. Jednak na tym monetyzacja się nie zatrzymuje! Jest przepustka bitewna, której poziomy odblokowuje się za wygrane starcia.

Jak łatwo się domyślić, silniejsza armia, to więcej zwycięstw. Bez złota, nie ma silniejszej armii i koło się zamyka. Są też skórki, wszędzie. Od żołnierzy, po elementy związane z profilem gracza. Twórcy „Battle Legion” nie biorą jeńców! Ich gra to doskonały przykład mobilnej formuły, którą nazwałbym „angażuj i moentyzuj na podstawie krótkich  sesji”.