W 2022 rozpoznawalne uniwersum skończyło 35 lat. Czy Space Marines Heroes ma szanse u fanów Warhammera? Czy pomysł się przyjmie?

Mam na myśli Warhammera. Pierwsza edycja pojawiła się w 1987 i jeszcze nie była tym, czym jest dzisiaj. Nie da się ukryć, że współcześnie mamy bardziej do czynienia z imperium składającym się z wielu elementów, niż z wyłącznie jednym z system do prowadzenia gier RPG. Chociaż na początku tak właśnie było. Sam pamiętam moje pierwsze sesje w Młotka. Porwał mnie ten mroczny, przytłaczający świat. Miałem nawet kilka niepomalowanych figurek. Cóż czas mojego kolekcjonerstwa miał dopiero nadejść, zresztą kiedyś nie dało się ich tak łatwo zdobyć. Dzisiaj, jeśli chcę dołożyć kolejnych Space Marines do moich zestawów, po prostu odwiedzam witrynę wybranego przez siebie sklepu. W latach mojej młodości musiałem jeździć do Katowic, a tamtejszy dworzec nie był zbyt przyjazną przystanią.

"Bayard's Revenge" to limitowana figurka opublikowana w ramach "Warhammer Day's"
Pomalowana przeze mnie figurka „Bayard’s Revenge”

Jestem jedynie o rok młodszy od Warhammera

Mam 34 lata, urodziłem w 1988 i muszę przyznać, że to uniwersum towarzyszy mi od zawsze. Tylko intensywność jego obecności się zmienia.

W czasie pandemii wróciłem do modelarstwa, które zarzuciłem na lata. Dlaczego? Bo wciągnęły mnie gry komputerowe. Szczególnie „World of Warcraft”, który przecież wymaga opłacania abonamentu. Potem przyszedł czas na „Guild Wars 2”, w międzyczasie było skrajnie niebezpieczna fascynacja „Magic: the Gathering”. Gdzieś po drodze pojawiły się przeprowadzki, układnie sobie życia, praca w gamedevie. Nie było czasu na siedzenie i malowanie figurek. Były inne, często ważniejsze, wydatki. Ostatnio wróciłem do malowania i składania modeli. Nie mogłem przecież zapomnieć o Warhammerze. Kupiłem najnowsze „Kill Team: Into the Dark”, nad którym dalej pracuję. A niedawno na moją półkę wskoczyła kolekcjonerska figurka „Bayard’s Revenge”. Wydana w ramach Dni Warhammera, które odbyły się 8 października 2022 roku.

W tym momencie warto wspomnieć o Games Workshop. Założona w 1975 roku w Anglii. Na początku produkowała drewniane gry, takie jak go lub tryktrak. A obecnie? Trochę czasu upłynęło i dzisiaj ta angielska firma jest kojarzona z plastikowymi figurkami. Związanymi nie tylko z uniwersum Warhammera, ale także z „Władcą Pierścieni”.

To ostatnie może być dla niektórych niespodzianką. Games Workshop od 2001 roku ma w swojej ofercie figurki oraz zestawy związane ze światem stworzonym przez Tolkiena. Moim zdaniem wyglądają całkiem nieźle i na pewno znajdą się osoby, które chciałyby mieć je na swojej półce. Nawet w formie jakiegoś ciekawego przedmiotu. Czas wrócić do świata Warhammera! Na który składają się nie tylko figurki, turnieje oraz elementy budowli do toczenia pojedynków. To także książki, nie tylko takie zawierające zasady dla różnych sposobów rozgrywek. Nie można także zapominać o grach komputerowych. Tych jest po prostu mnóstwo! Od mobilek, przez strategie czasu rzeczywistego, po produkcje wymagające współpracy i przebijania się przez hordy wrogów. Wiele lat temu, mój kolega z Save!Projectu, stwierdził, że za chwilę będzie strach otworzyć lodówkę, bo wyskoczy z niej coś sygnowane przez Games Workshop.

Nie da się ukryć, że firma często wchodzi w różnego rodzaje współprace, które pozwalają na wydawanie gier związanych z Warhammerem. Czy to znaczy, że Games Workshop jest niezwykle otwarte na fanowskie projekty? Na przykład te dotyczące figurek? Cóż, niespecjalnie, raczej pełnymi garściami czerpią z praktyk Nintendo.

"Kill Team: Into the Dark" opowiada o eksploracji opuszczonego statku
Jednak z figurek z „Kill Team: Into the Dark”

Space Marines?

Tak rozległe uniwersum inspiruje jego miłośników. Internet jest pełen nieoficjalnych historii oraz materiałów graficznych. Na dodatek żyjemy w czasach drukarek 3D, więc pozornie nic nie stoi na przeszkodzie, aby robić własnych Space Marines.

Games Workshop pilnuje swoich praw. To nie jest tak, że fani nie mogą tworzyć stron, obrazków oraz opowieści. Mogą, tylko muszą jasno zaznaczać, że są to nieoficjalne materiały i muszą to robić za darmo. Na dodatek w zabronione jest używanie logotypów Games Workshop i stworzone rzeczy nie mogą naruszać dobrej woli i reputacji firmy powiązanych z nią własności intelektualnych. Natomiast jeśli chodzi o drukowanie własnych figurek, to tutaj nie ma żadnej litości. Ograniczenia dotyczą podróbek, ale również imitacji. Games Workshop nie toleruje tego typu praktyk i figurki mają pochodzić wyłącznie z oficjalnych dystrybucji. Muszę przyznać, że chyba działają dość sprawnie. W Internecie można znaleźć różnego rodzaju rozszerzenia do terenów lub bronie oraz banery, ale jakoś nigdy nie trafiłem na całe zestawy wyraźnie zerżnięte z oferty Games Workshop.

Tak mocna obrona intelektualnej własności firmy wyraźnie wskazuje na to, jak bardzo Warhammer stał się rozpoznawalny. Figurki, gry komputerowe, książki oraz różnego rodzaju kolekcje na pewno stanowią kluczowy element biznesu prowadzonego przez Games Workshop. W zasadzie obecnie mogliby wyłącznie żyć z udostępniania praw do tworzenia. Mimo to w dalszym ciągu wypuszczają nowe zestawy.

Jestem zapisany do ich newslettera i w każdą sobotę na moją skrzynkę trafią wiadomość podsumowująca aktualną przedsprzedaż. W tygodniu dostaję kilka maili na temat zmian w ofercie oraz nowych produktów. Warhammer może i ma 35 lat, ale nie zmniejsza tempa! Już pod koniec listopada premierę będzie miała gra kooperacyjna „Warhammer 40 000: Darktide”. Ma być dostępna w ramach abonamentu Microsoftu, więc podejrzewam, że spróbuję swoich sił. Osobiście wciąż czekam na trzecią część „Blood Bowl”. Ta seria ma też analogowe wydanie, osobiście lubię taką krwawą wersję futbolu amerykańskiego. To chyba jedyna gra sportowa, jaką toleruję. W świecie figurek też nie ma spania! Ostatnio do oferty trafili Space Marines, którzy wcześniej byli dostępni jedynie w Japonii!

Space Marine Heroes – czy to ma szanse?

Mam na myśli „Space Marine Heroes”. Sprzedawani w pojedynczych opakowania lub w komplecie. Każdy zestaw składa się z kilku bohaterów, który można złożyć i pomalować. Oczywiście klient wybiera czy kupuje kota w worki, jednego losowego żołnierza, czy decyduje się na 8 ośmiu. Tam ma zagwarantowane przynajmniej, że w zestawie będzie przynajmniej po jednym unikatowym bohaterze.

Zastanawiam się, czy to przyjmie się na zachodzie. Osobiście jestem bardziej zainteresowany tym kompletnym zestawem, chętnie postawię sobie nowych szóstkę Krwawych Aniołów na półce. Niemniej, dawno już nie widziała, aby jakaś firma wprowadzała analogowego lootboksa, bo tak mi się to skojarzyło. Trudno ukryć, że kolekcjonerskie karcianki wciąż trzymają się mocno, może figurki również się przyjmą? Jeden blister można kupić w Polsce za 22 złote, bez dostawy. Podejrzewam, że znajdą się fani malowania losowych żołnierzy Imperatora w ramach weekendowej przerwy od codziennych obowiązków.

Kill Team: Into the Dark: nowa przygoda w świecie Warhammera